Rodzicu, co zrobić, aby zdenerwować logopedę?

1. Nie ćwiczyć z dzieckiem w domu ćwiczeń, które dziecko ćwiczyć powinno. Umówmy się: to, że widzę się z Córką/Synem raz czy dwa razy w tygodniu NIE WYSTARCZY do tego, aby on/ona pięknie mówili. Konieczne są codzienne ćwiczenia. Z Tobą.

2. Odwołać zajęcia w ostatniej chwili. Przez „ostatnią chwilę” rozumiem pojęcie, że ja:
a) jestem już w drodze,
b) jestem pod Waszym domem,
a Ty dopiero dajesz mi znać, że dziecko jest chore/że masz nieposprzątane w domu/że zapomniałaś(eś).
Jeśli to Ty przyjeżdżasz do gabinetu – daj znać PRZYNAJMNIEJ 3 godziny wcześniej, że Cię nie będzie. To naprawdę ułatwi nam współpracę.

3. Odwoływać zajęcia, bo „zapomniałam, że w tym czasie ona/on ma tańce/basen/karate”. Jestem w stanie zrozumieć rodziców dzieci niepełnosprawnych, którzy mają problem z dostosowaniem wszystkich rehabilitacji do grafiku dziecka. Ale jeśli Twoje dziecko ma dysleksję/wadę wymowy, a dla Ciebie ważniejszy jest taniec/basen/coś tam jeszcze i przekładasz zajęcia z tygodnia na tydzień (oczywiście w każdym tygodniu jest to inny dzień), to bardzo przepraszam, ale znajdź innego logopedę

4. Przywieźć na zajęcia dziecko chore. Naprawdę mało mogę zrobić, jeśli ono aktualnie ma gorączkę, jest osłabione po antybiotyku lub jest tak zmęczone, że śpi.
5. Mówić: „Bo my dzisiaj musimy jechać do babci/dziadka/sklepu/gdzieśtam, niech pani przyjedzie jutro”. OK. Jedźcie. Spotkamy się za tydzień, bo Kochany Rodzicu pracuję jako logopeda i DOJEŻDŻAM do Twojego dziecka. Weź pod uwagę, że jutro DOJEŻDŻAM do innego dziecka. I nie, Twoje dziecko nie jest pępkiem świata, inne są tak samo ważne.
6. Robić uwagi: „No, ja nie wiem czy ma pani rację, bo pani w przedszkolu/pediatra/inna logopedka mówi inaczej” – Rodzicu – masz prawo mi nie ufać na kilku pierwszych zajęciach. Ale jeśli nie ufasz mi po dwóch miesiącach – powiedz wprost – zakończymy współpracę. Po co się mamy męczyć?

7. Biec do dziecka, kiedy ono tylko zakwili na zajęciach „bo ty jesteś taki mały biedny, bo musisz się uczyć…”. Taką postawą na pewno nie pomożesz. Ani dziecku, ani mnie.

8. Kłócić się ze mną w przedszkolu, że MUSZĘ przyjąć Twoje jąkające się dziecko na zajęcia. Nie muszę. Ba! jeśli tłumaczę Ci, że nie pracuję z dziećmi jąkającymi się i odsyłam Cię dalej, przyjmij to – proszę – za dobrą monetę. I nie mów, że „za to mi płacą”, bo nie płacą. Płacą od godziny realnej pracy z dzieckiem. Nie za picie kawy.
Przepraszam, jeśli trochę ostro potraktowałam temat, ale dzisiaj się znów zdenerwowałam. Pojechałam do Chłopca. Wcześniej nie chciał pracować w gabinecie padło pytanie z ust Mamy tydzień temu: może pani przyjechać, spróbujemy? Mogę. Pojechałam. Stałam pod drzwiami 15 minut. Mama telefonu nie odbierała. Podjechała w międzyczasie i tłumaczyła, że „ona zapomniala, że dziś czwartek, że ma w domu nieposprzątane i może się spotkamy w przyszłym tygodniu”? Straciłam godzinę czasu na sam dojazd w dwie strony. Nie powiem ile kasy poszło razem z benzyną. Ale lepsze jest to, że stracę szacunek do samej siebie, jeśli jeszcze raz tam pojadę.
A więc: nie, Droga Mamo, nie spotkamy się za tydzień.

Pozdrawiam,

Kasia

Komentarze

  1. Oj tam oj tam logopedka jest niesympatyczna i tyle! Pewno dlatego, że jest starą panną albo znp albo to i to!

    😀 Kill me on saturday 😉

    Na poważnie to z tym szacunkiem do siebie to było mądre. Rodzice czasem traktują nas z góry, z pobłażaniem. To okropne!
    Pozdrawiam!!!
    Juli

  2. Ja ten post sobie wydrukuję i przykleję na drzwiach wejściowych do gabinetu i na lusterku dla pewności też! Może do jakiegoś rodzica coś dotrze! Przecież mogę pomarzyć ;)))

  3. czytam czytam bloga, doszlam do tego wpisu
    ojojoj, robie sobie rachunek sumienia czy czasem jakiemus terapeucie nie podpadlam (ja po tej drugiej stronie barykady jestem). na razie zaden z nas nie zrezygnowal, wiec moze nie jest zle 😉

  4. Zgadam się !!! Mam dokładnie tak samo. A najbardziej mnie rozwala pytanie rodziców: „No to kiedy moje dziecko w końcu zacznie ładnie mówić”
    pozdrawiam
    Zuza

  5. „Nie będzie, dopóki nie zacznie z nim Pani ćwiczyć”. Zdenerwowałam się, bo wczoraj przyjechali znowu do mnie Mama i Tata z drugiego końca Niemiec. Przyjeżdżają raz w m-cu, ale ok – mają daleko. Ale żeby przez miesiąc nie zrobić z dzieckiem NIC z zadanych ćwiczeń, to jaki to ma do licha sens?? ech..

  6. Nic dodać, nic ująć.
    Czasami na usta cisną się jeszcze bardziej ostre, dobitne słowa.
    Pozdrawiam. (A pomysł z powieszeniem tego postu dla Rodziców – fenomenalny!) Joanna

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Facebook

Get the Facebook Likebox Slider Pro for WordPress