Razem z Elą i Karoliną byłam w Bad Moskau na konferencji zorganizowanej przez Federalny Związek Nauczycieli Języka Polskiego w Niemczech. Konferencji dotyczącej dwujęzyczności, głównie polsko – niemieckiej,  ale dającej ogromnego „kopa” motywacyjnego do jeszcze większego działania. „Kopa” tym mocniejszego, że wszyscy prelegenci oraz osoby obecne na sali potwierdzały, że najważniejsze w zdobyciu „pełnej” dwujęzyczności jest komunikacja ustna i pisana. Oznacza to, że należy dążyć do nauczenia dziecka mówienia (i rozumienia), czytania i pisania w języku etnicznym (w naszym przypadku: polskim).

Ale po kolei 🙂


W związku z tym, że najwięcej czasu na konferencji przegadałam z panią prof. Lipińską, to jej poglądy dzisiaj będą przedmiotem postu. Jej poglądy, z którymi ja się bardzo, ale to bardzo zgadzam.

Pani profesor Ewa Lipińska stworzyła definicję dwujęzyczności. Według niej dwujęzyczność  to opanowanie dwu języków w takim stopniu, jak społecznie ekwiwalentni ich jednojęzyczni nosiciele. Polega na umiejętności posługiwania się wszystkimi sprawnościami w języku ojczystym i drugim  oraz na częstym używaniu obydwu języków w różnych sytuacjach i z różnymi uczestnikami aktu komunikacji. Jest to zazwyczaj nietrwały stan.

Na pierwszy rzut oka definicja budzi grozę! Dzieci dwujęzyczne mają znać język w takim samym stopniu jak dzieci jednojęzyczne!!!
Jednak należy podkreślić fakt, że definicja pani profesor odnosi się do osób powyżej 7. r.ż. Granicę 7 lat przyjęto za koniec rozwoju mowy – dziecko powinno już mieć opanowane podstawy języków – gramatyki i leksyki.

Idźmy dalej, brnijmy 🙂
wszak nie od dzisiaj wiadomo, że w życiu warto zadawać pytania.
Więc moje pytanie do profesor: co to znaczy w takim samym stopniu? w jakim stopniu? (a dodać należy, że w połowie pierwszego piwa byłam, a że ja z tych ekonomicznych, to ciemnota jasna mnie zaćmiła 😛). Pani E. Lipińska popatrzyła zdziwiona: „Jak jak? Poziom biegłości językowych Rady Europy Pani zna?”
Kasia: „Zna.”
E.L: „Uczeń III klasy gimnazjum osiąga poziom językowy B2, maturzysta – C1. C2 ma niewielu rodzimych użytkowników języka.”
Kasia zapisała w główce, zapamiętała. I myślała nad tym intensywnie – przecież tyle matek nastolatków jej wmawiało, że tak się nie da, że nie da się w takim samym stopniu jak jednojęzyczny użytkownik, że nie i koniec, a taka pani z UJ nagle mówi: „B2 i takich osób dwujęzycznych nie jest mało.” I nagle żarówka – przecież Kasia UCZY w III gimnazjum. I w LO. Kasia sprawdzi.
Przykładowy test z języka obcego jako polskiego na poziomie B2 nie jest trudno znaleźć w Internecie. Test został wydrukowany i.. napisany przez gimnazjalistów. W sumie pisało 20 osób w wieku 15 – 16 lat. Wykluczyłam osoby z dysleksją. Na 20 osób tylko JEDNA nie dostałaby certyfikatu B2. JEDNA i to taka, która po polsku mówi tylko u nas w szkole (w domu panuje niemiecki). Więc tak, pani profesor ma rację – 9/10 dwujęzycznych nastolatków osiągnęło poziom wszystkich kompetencji językowych równy poziomowi swoich jednojęzycznych rówieśników. Nie muszę dodawać, że cała 20. ma bardzo dobre stopnie z niemieckiego w swoich szkołach?

A jak osiągnąć ten poziom? Cóż.. nie będę ściemniać – dziecko musi umieć czytać. Po co?

1. Aby przyswajać język literacki. Sam tzw. „język domowy” nie wystarczy do zdobycia odpowiednich poziomów kompetencji.
2.Aby mieć możliwość grzebania w polskich stronach internetowych, wypowiadania się na polskich forach czy w polskich grupach na portalach społecznościowych. Warto pamiętać, że w pewnym wieku to grupa jest ważniejsza od rodziców.
3. Aby uczyło się wzrokowo polskiej ortografii – choć fakt – bez czytania, ortografia niepotrzebna 🙂

Moim zdaniem nie powinno się uczyć dziecka czytać w dwóch językach jednocześnie. Przyjmuję, że najpierw powinno zacząć czytać w jednym języku, potem w drugim. Oczywiście możemy pozwolić na to, żeby w wieku lat 6 zaczęło się uczyć czytać po niemiecku, a w wieku lat 7- 8 po polsku. Ale wiecie moi drodzy, że wtenczas już zanika naturalna chęć poznawania „literek” u dzieci?  Pierwszy system zatem powinien zostać wprowadzony najpóźniej w 5. r.ż., drugi – standardowo w szkole 6 -7 lat. Inna bajka, że dzieci dwujęzyczne, ze względu na swój słuch fonemowy, powinny być uczone czytania sylabowego… Co do tego byli zgodni wszyscy zgromadzeni w Bad Moskau.

Co zatem robić? 🙂
Czytać Głoskę, czytać blog Dwujęzyczność, zaglądać do Przedszkolaków Karoliny. Bo będziemy pisać o czytaniu więcej niż do tej pory. Taki mamy cel, a co?! 🙂
 
A tu debatowałyśmy 🙂 Pięknie było 🙂
 

Komentarze

  1. Mam pytanie, dlaczego nauka czytania w obu językach jednocześnie jest be? U nas zaskoczyło szybko i bezboleśnie. Dziś jako 8-latek czyta ze zrozumieniem w obu językach, płynnie, bez preferencji co do konkretnego języka.
    Agnieszka

  2. Mieliście szczęście. Gorzej jak dziecko ma jakiekolwiek problemy z słuchem fonemowym, natury dyslektycznej.. wtedy tak przyjemnie nie jest. A takich dzieciaków niestety jest więcej 🙁

    1. Ale dalej nie wiem, dlaczego rownoczesna nauka czytania w dwóch językach jest zła.. zakładając, że mówimy o dziecku nieobciazonym.

  3. Taka sytuacja: Polka do matury mieszkająca w Polsce, po owym egzaminie wyjeżdża do Anglii, tam pracuje posługując się angielskim wyuczonym w szkole (czyli angielski językiem obcym). Po trzech latach potrafi nie przerywając pisania po angielsku prowadzić rozmowę telefoniczną po polsku! Tekst poprawnie napisany bez błędów gramatycznych, literówek itp. – jak to jest możliwe?! Można myśleć jednocześnie w dwóch językach? Każdy język jest w mózgu w różnych szufladkach z tego co pamiętam, ale że jednocześnie z obu można wyciągać to nie byłam świadoma. Kasiu, Twoim uczniom też się zdarza taka symultaniczność?

  4. A pewnie 🙂 Jak piszą test z gramatyki to wyszukują części mowy na niemieckim google 😛 Raz nicponia złapałam.. miał zamienić przymiotnik na przysłówek. W komórce w google było wpisane: „adwerb frage” 😛
    Ale oprócz takich rzeczy, zdarza się, że dziewczyna rozmawia jednocześnie ze mną i słucha, którą koleżankę obgadują po niemiecku współtowarzyszki 🙂 A potem szybko się dołącza. Problem tylko w tym, że szybciej ja przerywam te ich dyskusje 😛

    PS. Mówią w szkole po niemiecku tylko wtedy, kiedy bardzo chcą, żebym ich nie zrozumiała. Coraz rzadziej to jednak stosują, bo kapnęli się, że rozumiem 🙂

  5. Agnieszko! Mam pytanie – czy faktycznie uczyłaś czytać dokładnie (!!) w tym samym czesie w 2 językach? Czy dziecko faktycznie nie znało chociażby liter z jednego jezyka?
    Ciekawi mnie to badzo, gdyż, odpowiadając na Twoje pytanie, jest ogólnie dość ciężko nauczyć dziecko strasze – ja mówię o np. 8 latku innych reguł czytania, mimo, iż ono juz „rozumie”, że dwa znaki moga znaczyć to samo: np. rz i ż w j.pol. też wyglądają inaczej a czyta się tak samo. Ogólnie: małe dziecko mniej pyta: przyjmuje , ze to jest U i to jest Ó (tak jak ta pani jest Ela i ta pani też jest Ela). Potem musi logicznie przyswoić zasadę. Znów ogólnie: niektóre dzieci w wieku 7 lat mają taka dobra gotowość do nauki czytania, że wszystkiego się nauczą! Ale! niestety, większość dzieci w tym wieku denerwuje się i zniechęca niepowodzeniami (jeśli dorosły nie jest w stanie znaleźć przyczyny tych niepowodzeń). Z badań (nieoficjalnych moich) wynika, iż matki dzieci szkolnych zgłaszają trudność w nauce dzieci czytania po polsku (jeżeli dzieci nie mają możliwości chodzenia do polskiej szkoły) – mówią, że albo sami nie potrafią albo dziekco nie chce. Z pewnościa daliby radę! Ja w to wierzę – ale kosztuje o wiele więcej samozaparcia niż przy zabawie z małym dzieckiem.
    Jeszcze jednym argumentem jest to , iz na wczesnym czyatniu, możemy wypracowac wiele istotnych dla danego jezyka informacji (niebezpośrdenich) np. sposób wymowy samogłosek (potem inny zapis, inna wymowa) ; np. w j.niem. i polskim inna „ranga”dźwięczność/bezdźwięczność, inne sposoby realizacji niektórych spółgłosek – jeżeli w języku mniejszościowym zrobimy to wcześniej (uwrażliwimy) to lepiej.
    To właśnie ostatni (na teraz) argument: u wielu dzieci około 8 roku życia język polski jako mniejszościowy traci swą rangę! i to już zalezy tylko i wyłącznie od silnej i mądrej osobowości rodzica by umiał jego prestiż utrzymać i swą postawą przekonać, że warto się uczyć czytać w tym języku.

  6. Jeszcze sytuacja kiedy dziecko jest starsze i uczy się czytać po polsku: zaczyna się kłopot!!! Bo dziecko coraz większe (np. 9, 10 lat), a jego poziom czytania za słaby na „fajowe” lektury. Formalnie pasują teksty „mądrzejsze” ale nie ma takich dla takich dzieci!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Musi czytać dość infantylne, jak na swój wiek, teksty (np. z 4 i 5 cz. Moich Sylabek:-)) To jest problem, o którym piszą rodzice: można znaleźć książki na „ich wiek” ale nie na poziom czytania… I tjak to połączyć? Oj trzeba się nakombinować:-)

  7. Agnieszko,
    to nie kwestia tego, że nauka czytania dwóch języków naraz jest be. Jest trudniejsza dla dziecka – nie dość, że młode musi opanować zasady łączenia dźwięków w słowa w obu językach (gdzie litery pisze się tak samo, a zupełnie inaczej wymawia), to jeszcze musi pamiętać o dwuznakach, trójznakach i połapałać się w literach (np. U i Ó, a jeszcze w niemieckim o i u z umlautem). Wam się udało – GRATULUJĘ szczerze 🙂 Ale z moich doświadczeń szkolnych wynika, że większość dzieci skupia się na tym JAK przeczytać tekst, a nie CO przeczytało 🙂 Dlatego jestem za wprowadzaniem najpierw jednego systemu, potem drugiego 🙂
    Po co sobie utrudniać życie?

  8. Jestem teraz dopiero, w ferworze pakowania przed wyjazdem do Polski na święta nie zagladalam tutaj:) Z nauka czytania czekałam aż syn sam da sygnał, że jest na nie gotowy, że chce sam czytac. Bałam sie też trochę sytuacji, że dziecko trafi do szkoły z umiejętnościa czytania, będzie sie nudzilo i robiło sajgon. Znam mojego syna i jego temperament… Litery znał wcześniej, potrafił je nazwać, ale nie rwal sie do ich łączenia. Naukę w szkole zaczął jako 6-latek, był uczony w szkole czytania metoda sylabowa, więc w domu po prostu pociagnelam temat. Wyznaczylismy sobie 2 dni w tygodniu na domową polska szkole i jechaliśmy z polskim elementarzem i ćwiczeniami w pisaniu. Ważny był też u nas dobór lektur, wychodziłem z zalozenia, że na ambitne czytanie będzie jeszcze czas i zaopatrywalam dziecko w książki wyłącznie według jego gustu, czyli komiksy, radki szkaradki, koszmarne karolki itp. Teraz ma 8,5 roku i twierdzi, że jest mu obojetnie w jakim języku czyta książkę. Czyta dość sporo i chętnie, co mnie bardzo cieszy. Pozdrawiam przedswiatecznie 🙂 Agnieszka

  9. Ja jako matka dzieci dwujezycznych interesowalam sie kwestia czytania, kiedy moj 10 latek byl maly. Wyczytalam wtedy : nie mieszac, czekac az utrwali czytanie w jezyku otoczenia, czytanie w jezyku etnicznym pojdzie wtedy szybko. Mlody czyta dzis opasle tomy po francusku wiec uznalam, ze juz czas. Wczesniej sam mi sie rwal do czytania prostych tekstow, sms itp i widzialam, ze calkiem dobrze mu idzie. Nawet sie dziwilam, ze np; ja czyta sam z siebie ja a nie za. Spytany, powiedzial, ze nie wie skad wie..Pytal mnie tez od czasu do czasu o reguly odczytywania i mu je objasnialam. Ostatnio przysiadlam do jego nauki czytania, wyjasnilam podstawy w jeden wieczor no i czyta. Naprawde dobrze czyta choc jeszcze nie tak dobrze jak po francusku ale to dopiero poczatki. Zapas lektur przygotowany.
    Z kolei corka ma 5 lat i od pol roku ucze ja metoda sylabowa. Zaczelysmy w ramach terapii a nie po to, zeby nauczyc ja czytac. Mala radzi sobie dobrze i uczymy sie w dobrym tempie. Teraz mam stracha jak to bedzie w szkole, kiedy sie dzieciak bedzie „przestawial” na francuski (pamietam, jak trudno bylo mi „wykorzenic” jej franska wymowe u czy e). Z nadzieja czytam doniesienia takie, jak to wyzej i mam nadzieje, ze pojdzie bez zbytnich frustracji. Czuje teraz presje, zeby naprawde dobrze czytala przed rozpoczeciem nauki po francusku bo to chyba warunek udanego „przestawienia”. Za kilka lat zdam relacje, ktora metoda lepiej sie sprawdzila.
    AmP

  10. My również zaczęliśmy naukę czytanie w wyniku terapii, przypuszczam, że gdyby nie terapia, nie uczyłabym teraz syna czytać. Zaczęliśmy rok temu, początki były bardzo trudne, żmudne, nie miałam pomocy prawdziwego specjalisty, więc trochę się pogubiliśmy przy sylabach zamkniętych, dwuznakach, Szanowna Pani Prof Cieszyńska pisze w swoich książkach o nauce czytania, a ja głupia słuchałam się „terapeuty MK”, Pani Kasi jeszcze nie znałam, bo pewnie wcześniej zakończyłaby się „zakłamana terapia”. Wracając do nauki czytania, czytamy juz wszystko, jeszcze drukowane litery. Nie jest to jeszcze czytanie płynne. Ostatnio syn wziął komiks „lego”, drukowane, ale bardzo małe litery i czytał sam w swoim pokoju,a nie powiem, że tekst był łatwy jak dla 5latka. We wrześniu rozpoczyna zerówkę, mieszkamy we Francji. Mam nadzieję, że nauka czytania w języku etnicznym, nie utrudni mu nauki czytania po francusku, ale ręki za to nie dam uciąć!

    do AmP, nie czuj presji, bo dziecko to czuję, a wiadomo, że nie wszystko pójdzie gładko i szybko z czytaniem:) dasz radę, do podstawówki jeszcze daleko:) Masz ponad rok, a zapewniam Cię, z własnego doświadczenia, że Mała będzie już Ci czytać bajki:) pozdrówka

  11. Wypowiem sie jako matka trojga dwujezycznych dzieci.Tez uczylam je czytac,liczyc,poznawac godziny na zegarku rownoczesnie w dwu jezykach i da sie jak najbardziej.Nie bylo zadnych problemow.No,owszem jest w j.polskim „rz” I „z” ktore tak samo sie czyta,ale wtedy wyjasnialam to dzieciom i lapaly od razu.To naprawde zadna trudnosc.Ja jeszcze wprowadzalam lektury i tez daly rade.Pozdrawiam

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Facebook

Get the Facebook Likebox Slider Pro for WordPress