Choroba mnie chyba bierze 🙁 Nic mi się nie chce 🙁
Dlatego dzisiaj pokażę Wam małą sprytną i krótką sztuczkę, jak pomóc dziecku w nauce powtarzania, rozpoznawania i nazywania sylab. Mała i krótka i sprytna jest ona zwłaszcza wtedy, kiedy – jak ten pomysłowy Dobromir – oprócz kartki i ołówka nie macie zabawek ze sobą żadnych.
Pamiętacie zasadę?
1. Nazywamy sylaby przy dziecku
2. Uczymy powtarzania: „powiedz PA”, „powiedz PE”
3. Uczymy rozpoznawania: „gdzie PA?” „gdzie PE?”
4. Uczymy nazywania: „co to jest?”
Zabawa z katapultą.
Do zabawy potrzebna nam:
1. kartka podzielona na tyle części ile mamy sylab w danym paradygmacie (najczęściej sześć)
2. łyżeczka do herbaty
3. śmieć :))
A jak wiadomo jedna zabawa nie służy tylko do jednej rzeczy, zatem my z Anią przeplatamy i powtarzanie i rozumienie i nazywamy sylab. A że zabawa łatwa nie jest, to popatrzcie 🙂 Jesteśmy nieidealne 🙂
I co? Wykorzystacie?
Pewnie, że wykorzystamy 🙂
Ekstra 🙂 Proste i efektywne 🙂
Takie proste i takie fajne! Musi sprawiać dużo frajdy dziecku. Na pewno skorzystam! 🙂
o kurczę! przypomniały mi się obiady z dzieciństwa 😀 z moim młodszym rodzeństwem wielokrotnie wykorzystywaliśmy ten genialny wynalazek 🙂 szczególnie „prażoki” świetnie się nadawały do tego celu :)))
Świetny pomysł na urozmaicenie zabawy.
Świetne! Takie proste i takie zabawne! Skorzystamy!!!