Po pierwsze, najważniejsze: dwulatek mówi. Zdrowy, niezaburzony dwulatek mówi około 300 słów.
Po drugie: i ojciec polskiej logopedii, Leon Kaczmarek, i matka – Maria Zarębina – podali definicję „słowo” u dwuletniego dziecka.
Według nich jest to taka zbitka głosek, która posiada znaczenie. Oznacza to, że „mama” jest słowem, „tata” jest słowem, „hau hau” oznaczające ZAWSZE psa jest słowem oraz „koko” oznaczające ZAWSZE kurę jest słowem. Słowami w ustach takiego dziecka są również sylaby, pod warunkiem, że ZAWSZE oznaczają ten sam przedmiot/tę samą osobę/to samo odczucie – czyli, jeśli dziecko ZAWSZE woła na bułkę „bu”, a na mleko „le”, to to już są dwa kolejne słowa. Nawet jeśli to samo dziecko będzie wołało „bu” na buty – zaliczamy tę sylabę jako kolejne słowo.
Naprawdę nikt z nas nie wymaga od dwulatka, żeby mówił elaboraty z [sz], [cz] i [r].
Po trzecie: są dzieci, na których rozwój mowy trzeba po prostu czekać. Jest ich 20% z ogółu wszystkich dzieci niemówiących. Ale tylko logopeda – na podstawie obserwacji innych funkcji poznawczych dziecka – jest w stanie stwierdzić czy ten rozwój nastąpi samoistnie czy potrzebna będzie stymulacja.
Mój 3-latek zmienia swoje własne nazwy przedmiotów / czynności; np. berek to raz bebe, innym razem pupu… Co to jest? Jak pomóc młodemu? Nie potrafię tego wygooglować.
A gdzie te konsultacje mają się odbyć?
lista placówek na stronie 272slowa.pl