Często jest tak, że dziecko ma serdecznie dość powtarzania kolejnych ćwiczeń logopedycznych (i nie tylko). Bo nie oszukujmy się: wszyscy mamy zawrót głowy i żaden rodzic nie jest w stanie codziennie przygotowywać nowej partii ćwiczeń dla dziecka, prawda? Poza tym często dziecko się buntuje przeciw kolejnym ćwiczeniom. Co wtedy można zrobić?
a) odpuścić,
b) przytrzymać na siłę,
c) spróbować inaczej.
Sposobu a) i b) serdecznie nie polecam. Zazwyczaj efekt jest odwrotny, chyba że mamy do czynienia z mega-rozpieszczonym dzieckiem, które bardzo bardzo bardzo chce postawić na swoim, bo tego jest nauczone. Jednak, albo ja mam jakieś szczęście, albo takie dzieci to wybitna rzadkość, bo takiego chłopca udało mi się spotkać tylko raz (i tu buziaki dla Kariny, bo ona doskonale wie, o kim mówię ;)).
Jak ćwiczyć z dzieckiem, które nie chce ćwiczyć? Udawać, że się nie ćwiczy 🙂 Przydatna jest wtedy wszelka pomoc lalek, misiów, autek, robotów czy czego tam jeszcze. U mnie dzieci znajdują trójkę takich pomocników:
Czarownicę (ale taką przyjazną),
misia Filipa
Najfajniejszy jest Filip 🙂 Wcześniej był też Pies i Everyday, ale musiały zostać w Polsce.
Jak ćwiczymy przy pomocy naszych pomocników? Sposobów jest kilka:
1. Udajemy misia. Siadamy za nim i mówimy jego głosem. Jeszcze fajniej wygląda to, kiedy mamy pacynkę i możemy otwierać jej usta. Dziecko zatem nie ćwiczy z rodzicem, ale z misiem/smokiem/lalką i jest o wiele przyjemniej
2. Mówimy źle misiem/lalką. Dziecko prawdopodobnie znając poprawną formę wyrazu zacznie poprawiać zabawkę.
3. Mówimy: „naucz misia czytać, tak jak mama uczy Ciebie.” I dajemy młodzieży zestaw sylabek, kartkę, misia.. i wychodzimy z pokoju podsłuchując. Wracamy wtedy, kiedy widzimy, że dziecko robi błędy w uczeniu np. pokazując PA mówi misiowi, że to [pi]. Czasem najpierw trzeba pokazać, jak uczyć, żeby nauczyć.
Pamiętajmy, że oprócz zabawek dzieci lubią uczyć NAS!! To bardzo ważne doświadczenie dla młodego człowieka, dlatego pozwólmy się nauczać i.. popełniajmy błędy komentując je „Kasia gapa”. Dziecko będzie miało większe poczucie satysfakcji, przez co lepiej nauczy się 😉
Jak to działa? Tak samo, jak sposób powtarzania przed lustrem materiału do egzaminu ustnego. Powtarzając zapamiętujemy treść lepiej. Dziecko rzadko samo z siebie coś powtarza, ale sposób nauki misiów jest genialnym treningiem powtarzania właśnie.
A co zrobić, kiedy pod ręką nie mamy zabawek (w co wątpię)? Spersonifikujmy przedmioty. Niech zaczną mówić kamienie, długopisy, spinacze… cokolwiek. Byle było coś, z czym dziecko może „pogadać”.
To świetne sposoby. Ja je wykorzystuję przy nauce czytania globalnego. I doskonale się sprawdza!
Naucz misia, albo młodszą siostrę. Moja córka, która do niedawna myliła się przy liczeniu więcej niż 6 przedmiotów (palec leciał szybciej niż wypowiadała liczebniki) robi kapitalne postępy ucząc liczyć swoją dwuletnią siostrę. I w dodatku jest skuteczna. Mała coraz częściej bez pomyłki liczy do sześciu.