Babcia w gabinecie, babcia na diagnozie to jest bardzo częsty temat rozmów między mną, a moimi koleżankami.
Babcia
Babcia to jest bardzo potrzebny człowiek małemu człowieczkowi. Jest to również niezastąpiona pomoc dla młodej mamy, ale mam wrażenie, że czasem się z lekka, ta pomoc zmienia w … zresztą poczytajcie.
Rozróżniam trzy „rodzaje” babć na diagnozie. Dwa pierwsze denerwują strasznie, trzeci jest przecudowny.
1. Babcia nie da Cię skrzywdzić.
Przychodzi mama z dzieckiem do gabinetu. I z babcią. Mama jest wielce zaangażowana, skoro już przyszła, chce wiedzieć jak najwięcej, jak najwięcej chce z tegoż gabinetu wynieść, jak najbardziej chce pomóc dziecku. Najczęściej liczy się z tym, że diagnoza nie będzie w pełni ją satysfakcjonująca, bo już wie, że niemówiący trzylatek to nie jest norma i nie ma na co czekać, tylko trzeba stymulować i ćwiczyć.
Ale jest babcia! Babcia nie da wnuczka skrzywdzić! o nie! Przecież jej ojca kuzyn od strony stryjecznej babki ciotki Moniki też długo nie mówił i co?! Profesorem w międzywojniu był! Dlatego babcia podważa każde moje słowo i tłumaczy po swojemu każde zachowanie dziecka. „A bo rozpieszczony”, „bo zmęczony”, „bo mu się nie podoba”, „bo mu się nie chce”, „bo leniuszek”, „bo….” Czasem zastanawiam się po co jestem potrzebna, skoro babcia diagnozę już wystawiła 🙂
Innym sposobem jest zagadanie mnie: a widzi pani jak się ładnie uśmiecha, a daj pani cześć, a przytul, a…
Najczęściej jednak mama nie wytrzymuje i prosi babcię o spokój. Obraza majestatu następuje 🙂
2. Mówiłam!
Typ drugi babci, którego nie znoszę i wprawia mnie w zażenowanie. To babcia „a nie mówiłam!”. Najczęściej ma miejsce przy wadach wymowy, choć nie tylko. Mówię mamie, że trzeba się przejść z dzieckiem do ortodonty/laryngologa, bo ma krzywy zgryz/nie słyszy. Reakcja babci? Natychmiastowa! „A widzi pani, ja jej już od dawna mówiłam, że trzeba do lekarza, do logopedy, żeby smoczka nie dawała, żeby.. a ona nic! To niech jej teraz pani powie, co pani myśli. Słyszysz (do matki malucha) pani ci powie, bo mnie nie słuchasz.” Zażenowanie mamy straszne. W takich wypadkach wypraszam babcię z gabinetu. Wiem, że narażam tym mamę, która pewnie będzie musiała wysłuchać tych litanii potem, ale.. diagnoza jest dla mnie najważniejsza.
3. Anioł
Ostatni typ babci jest szczególnie ważny, kiedy mam do czynienia z problemem neurologicznym, który widzę „gołym okiem”, a jestem pierwszą osobą, która problem zauważyła.
Kiedy widzę, że mam przed sobą mamę o słabych nerwach, która „czuje, że coś jest nie tak” i wiem, że na korytarzu czeka babcia, to proszę babcię na diagnozę. Bardzo często to właśnie babcia już w gabinecie bierze „byka za rogi”, słucha gdzie trzeba iść, co robić. Mama płacze. Taka babcia to skarb!
A Wy? Chodzicie z babciami na diagnozy? Zdarzają Wam się babcie na diagnozach?
Zdjęcie z demotywatory.pl
Ja mam post o babciach i dziadkach dzieci dwujęzycznych… to dopiero historia… Ostatnio mam do czynienia z babcią, która… obraża się… bo wnuczki jej nie słuchają!!! Babcia z Polski, wnuczki mieszkają poza Polską.
Nie słuchają!!! Obraza majestatu? (nie chce na kolanka).
Naruszona hierarchia ważności? (jak dziecko śmie powiedzieć NIE, a potem wywrzeszczeć NIE!)
Dobrze, że wszystko po polsku:-) to się dzieciaki szkolą w języku przynajmniej….
🙂
No nie. Babcie jeździły ze mną towarzysko w różne miejsca. I na szczepienia i na jakieś badania, jak trzeba było, ale do gabinetów nie wkraczały. Jakoś tak mają wyczucie 🙂
A inni nie mają tyle szczęścia do babć 😀