Wczoraj spotkała mnie miła niespodzianka. Dostałam od WiRu „Mój pierwszy dzienniczek” autorstwa Eli Ławczys i Agnieszki Fabisiak – Majcher. „Super!” – pomyślałam – „będę miała do Neapolu, pokażę go w rzeczywistości, a nie tylko na zdjęciach”. A potem coś mnie tknęło i pokazałam go Wam na facebooku. I zapytałam czy go opisać. Odpowiedzieliście, że tak, więc… ;))
Zacznijmy od początku. Czym w ogóle jest dziennik wydarzeń? Pamiętnikiem. Takim swoistym pamiętnikiem, w którym dziecko każdego dnia zapisuje, co się tego dnia wydarzyło. Dzięki temu uczymy je pojęcia czasu „wczoraj/dziś/jutro”, uczymy użycia czasu przeszłego, teraźniejszego i przyszłego. Uczymy konkretnych zwrotów.
Popatrzcie!
1.
To jest kartka z dziennika wydarzeń mojej klasy. Dzięki temu, że zdanie zapisane jest w „dymku” nie muszę wprowadzać mowy zależnej (w szkole polskiej to dość ważne). Technika komunikacyjna jest uwzględniona.
2. Tata P. też nie wprowadza jej mowy zależnej. Dziennik wydarzeń P. prowadzony jest po francusku. Tata zapisuje konkretne wydarzenia i w ten sposób wprowadza Małej jego język.
3. A to dziennik Makusia ukradziony od Eli. Ela wprowadzała Małemu dziennik i w ten sposób uczyła go polskiego pisanego i czytanego 🙂
Ale w pewnym momencie okazało się, że Makuś potrzebuje zwrotów po niemiecku! I tu też przyszedł z pomocą dzienniczek. Zresztą proponuję, żebyście o tym wszystkim poczytali u Eli.
Dzięki dziennikowi „moje” dzieci
a) poznają linearne ułożenie czasu. Łatwiej jest powiedzieć co było wczoraj, kiedy można odwrócić kartkę i popatrzeć na obrazek.
b) umieją zadawać pytania i odpowiadać na nie, choć poziom jest czasami mocno abstrakcyjny :),
c) uczą się opowiadać o własnych emocjach – wiedzą czy coś lubią, czy nie, czy się podobało czy nie.
Tutaj przykład tego, jak fajnie dzieciaki umieją wyrazić swoje zdanie w dzienniczkach.
Teraz tak:
Wydawnictwo WiR wyszło trochę na przeciw rodzicom, którzy nie mają tyle czasu i kreatywności, bądź boją się, że pogubią się w prowadzeniu dzienniczka. Przygotowano szablon „Mój pierwszy dzienniczek”, którego zadaniem jest wspomóc rodziców w trudnej nauce języka. Zwłaszcza rodziców dzieci dwujęzycznych, z dysleksją, czy ORMem, ale też wszystkich dzieci, którym polski sprawia problem.
„Mój pierwszy dzienniczek” zaczyna się najczęstszym dialogiem, jaki słyszą dzieci.
Potem dzieje się w nim już bardzo szablonowo. Na jednej stronie mamy opis „Mój dzień”, który uzupełnia dziecko lub my z dzieckiem. Autorki podpowiadają nam trochę, o czym w danym dniu napisać: a to o sznurowaniu butów, a to o muzyce, a to o porządkach, a to o kąpieli czy przejażdżce autobusem. Oprócz tego na tych stronach mamy miejsce na wklejenie lub narysowanie „pamiątki z dnia” (biletu autobusowego, liścia, paragonu z zakupów).
Rodzicom młodszych dzieci polecam w tym miejscu rysować np. huśtawkę i podpisywać: OLA HUŚTA SIĘ.
Co znajdziemy oprócz tego w dzienniczku? Kartki z dialogami. Autorki dość sprytnie włożyły weń:
a) odmianę przez przypadki
b) umiejętność wyrażania emocji
c) umiejętność wyrażania swoich marzeń
d) umiejętność zadawania pytań
f) umiejętność wyrażania swoich preferencji
A tak wyglądają dwie strony z już uzupełnionych dzienniczków.
Podsumowując: jeśli czujecie, że nie macie smykałki do prowadzenia własnego dzienniczka wydarzeń lub po prostu na macie na niego czasu, a Wasze dziecko ma problemy z wyrażaniem własnego zdania, konstruowaniem (nawet bardzo prostych) wypowiedzi, z ułożeniem czasowym i przestrzennym, zainwestujcie te 30 zł w „Mój pierwszy dzienniczek”. Bo warto.
Ja właśnie nie mogłam sie zebrać nigdy do tego dzienniczka wiec kupilam ten już z pół roku temu ale wydał mi się za trudny dla synka. Teraz syn ma 3 lara i poszedł właśnie do przedszkola. Myślisz ze mogę mu go teraz wprowadzić? Pozdrawiam
Jak najbardziej. Tylko malujcie duże obrazki i podpisujcie góra jednym zdaniem na początku. Lub maluj jego główkę/główkę kolegi, pani z warzywniaka i dymek. Tak jak ja na tym pierwszym obrazku:)
Pani Kasiu ja z Rafałem prowadzę własny dziennik wydarzeń zapisaliśmy już trzy zeszyty przez rok. Wielokrotnie zastanawiałam się nad kupnem tego dzienniczka ale myślałam, ze będzie zbyt trudny dla Rafała. Ale dzisiaj dzięki wpisowi obejrzałam go dokładnie i nawet mi się spodobał ze względu na te dialogi bardzo fajne zresztą i te pytania. Zawsze by to była jakaś zmiana. Przyznam szczerze, ze czasami wkrada nam się nuda do dziennika albo sam dzień nie jest na tyle atrakcyjny by w nim coś rysować, bo ile można tłuc ten sklep i plac zabaw. Czy może bedzie jeszcze zbyt trudny dla Rafała? Proszę o opinię
Nie 🙂 Myślę, że Rafał się z niego wiele nauczy 🙂
muszę nad tym pomyśleć fajna sprawa
Pomyśl, bo warto. Zwłaszcza te samodzielnie robione dzienniki są fajną pamiątką potem 🙂
Faktycznie bardzo fajny ten dzienniczek 🙂