Brzmi strasznie poważnie, ale folklor dziecięcy straszydłem nie jest 🙂 Folklor to coś anonimowego, coś co powstaje „znikąd” i nagle wszyscy to znają. Dziecięcy, bo powstaje dla dzieci i układany jest przez dzieci. De facto folklor dziecięcy to wszelkie gry i zabawy słowne, manualne, artystyczne służące rozwojowi dziecka. Twory słowne, bo to o nich będę dzisiaj pisać, są rymowane, po to by można je było lepiej zapamiętać, ale też wyśpiewać czy wyskandować, wystukać.
Do czego przydaje się słowny folklor dziecięcy?
Do:
– ćwiczenia pamięci symultanicznej i sekwencyjnej słownej,
– do poszerzania słownictwa,
– do nauki czekania na swoją kolej,
– do nauki analizy i syntezy słuchowej,
– do nauki liczenia i przeliczania,
– do ćwiczenia wyobraźni,
– do ćwiczenia sekwencji słownych.
A teraz słucham smętów, że nie znacie tego folkloru i trzeba będzie kupić płyty/ściągnąć go z netu 😀
…..
JUŻ??
Folklor dziecięcy, jako że jest tradycją narodową, jest znany prawie wszystkim dorosłym. Twory słowne dzielimy na:
1. ŚPIEWANKI to rodzaj śpiewania nieporadnego (może być np. ptasia śpiewanka) należy do zachowań dzieci opierających się na naśladowaniu zwierząt tekst może być improwizowany;
2. Jeśli towarzyszy śpiewankom układ choreograficzny mamy do czynienia ze SKAKANKĄ. Tu świetnym przykładem jest znana piosenka „Głowa, ramiona, kolana, pięty” czy „Taka mała Michitanka”
3. MRUCZANKA to ściszona, nieartykułowana śpiewanka; przypomina naśladowanie głosów zwierzęcych, np. kotów. (np. „AAAA Kotki dwa”)
4. RYMOWANKA to wypowiedź, której ośrodkiem jest rym; bywa absurdalna, zaskakująca, często łączy się z wyliczanką. („Wpadła bomba do piwnicy, napisała na tablicy – SOS głupi pies :P)
5. ZAMAWIANKA – tekst o funkcji magicznej, zaklęciowej. („Biedroneczko, leć do nieba, przynieś mi kawałek chleba”)
6. WYLICZANKA – narracja infantylna; polega na dodawaniu rzeczy, pojęcia, czynności do siebie bez uwzględnienia perspektywy i hierarchii. („Ene-due-rabe-połknął bocian żabę, a żaba bociana jeszcze tego rana. Raz dwa trzy – kryjesz Ty”)
7. PRZEZYWANKA – forma prześmiewcza, często w formie rymowanki. („Elka – patelka zamknij sklep, przyjdzie policjant da Ci w łeb”)
8. WYZYWANKA – zbudowana jest na zasadzie prześmiewczego dialogu lub pojedynku słownego. („
Tak, teraz będzie mowa o wyzywance. Wzięła się w szkole zupełnie nie wiadomo skąd.
Oczywiście, mam na myśli ową słynną w całej szkole wyzywankę, którą znów nie wiadomo kto nazwał: „Ucho, dynia, sto dwadzieścia pięć”. W każdym razie zaczęło się od tego, że pewnego dnia, podczas tej najdłuższej przerwy, ktoś na korytarzu zawołał „ucho” i wtedy jeden chłopak, podobno to był ktoś z czwartej B, chwycił się za ucho. Niektórzy utrzymują, że wyzywanka przyszła do Szkoły Numer Siedemnaście z powszechniaka Numer Trzydzieści Dwa przy ulicy Wesołej, ale byli i tacy, którzy mówili, że to nieprawda. Mniejsza zresztą, skąd się wzięła — grunt, że opanowała całą, ale to caluteńką Szkołę Numer Siedemnaście. Opanowała tak błyskawicznie, że już na drugi dzień po tym, jak ten chłopak z czwartej B złapał się na okrzyk „ucho” za własne lewe ucho, cała szkoła z wyjątkiem nauczycieli grała w nią w sposób opętany i nie dający się niczym zahamować. Oczywiście, trzeba jeszcze wyjaśnić, że wyzywanka nie ograniczała się tylko do okrzyku „ucho!”, co obowiązywało wyzwanego do schwytania się za własne ucho, ale ponadto wyzywający mógł na przykład krzyknąć „dynia!”, co, nie wiadomo dlaczego, oznaczało, że wyzwany ma się chwycić za nos, a znów jeśli wyzywający wymienił na dodatek jakąś liczbę, no na przykład „dziesięć”, znaczyło to, że wyzwany musi natychmiast podskoczyć na jednej nodze dziesięć razy. Aby zabezpieczyć się przed wyzwaniem, należało trzymać podniesiony do góry palec, co oznaczało „wymawiam”. Doszło do tego, zwłaszcza jeśli chodziło o dziewczynki, że trzymały bez przerwy palec do góry, co znów okropnie denerwowało wszystkie nauczycielki, nie mówiąc już o pani kierowniczce szkoły. Ale co miały robić biedne dziewczynki, jeśli na każdej przerwie czyhało na nie niebezpieczeństwo wyzywanki.
Od wyzwania można było uwolnić się dwojako: albo wyzwana ofiara trzymała się za ucho czy nos aż do dzwonka, którego dźwięk zwalniał wyzwanego, albo też wyzwany przerzucał wyzwanie na kogo innego” – Maria Krueger „Ucho, dynia, sto dwadzieścia pięć”
9. ZGADYWANKA – polega na manipulacji rzeczywistością tak, aby drugą osobę wprowadzić w błąd.
I teraz tak: choć napiszecie mi, że folklor to przede wszystkim przemoc :D, to ja wiem, ze nie. Faktem jest, że folkloru nie powinni uczyć dzieci dorośli, bo.. to trochę niepedagogiczne. Z drugiej strony – niby od kogo mają się takiego folkloru nauczyć dzieciaki na emigracji? Tym bardziej, że podstawową funkcją folkloru dziecięcego jest jego ekspresja, w praktyce oznacza to tyle, że liczymy na to, iż jeśli dziecko znać będzie niektóre wyliczanki, rymowanki czy śpiewanki, to na ich bazie zbuduje swoje (np. „Szczotka, pasta, kubek dynamitu, bo wszystkie zęby są do kitu. Myję zęby wystające z gęby, bo pozostałe są zardzewiałe. Bo to bardzo ważna rzecz, żeby sztuczną szczękę mieć!”) – i choć powyższa śpiewanka nie uczy niczego dobrego z punktu widzenia dentysty, to logopeda się zachwyca!! :))
Uczmy dzieciaki naszych wyliczanek. Pozwólmy bocianowi połknąć żabę, poduczyć się Dorocie i podwiędzić mamie klucze, czy śpiewać „durne” o mone-mone-mone-makarone-rone.. itp. Pozwólmy ekspresyjnie działać :)) A w ten sposób będziemy je stymulować do jeszcze lepszego rozwoju słuchowo – językowego 🙂
Zainteresowanych tematem odsyłam do książki Zofii Adamczykowej Literatura dziecięca. Funkcje – kategorie – gatunki, Warszawa 2004.
Wałkujemy sobie z Miśką Pokaż głowę, ramiona, kolana, palce stóp, żeby melodia była taka jak w angielskiej wersji. Te palce stop dojda kiedys, na razie przynajmniej rozumie stopy. Jaki to byl sukces jak skumala gdzie ma ramiona 🙂 lokiec mylony jest z nadgarstkiem, myslalam, ze pojdzie latwo jak ze stukaniem w kolanka a tu za zly punkt zlapałam przy pokazywaniu.:-)
Pamiętam z dzieciństwa takie „Magda, co ty będziesz jadła, groch się nie urodził, kapusta przepadła” 🙂 A mój tato, wiedząc, że strasznie mnie to wnerwia mówił mi taki wierszyk „Magda pagda kozy gnała, pod Warszawą spoczywała, jak się kozy rozbrykały, Magdę pagdę poszarpały”, gdy wyrosłam, irytował moją siostrę „Emila pamila kozy gnała, pod Warszawą spoczywała…itd”. Nie pozostawałyśmy mu dłużne: „Rysiek pysiek kozy gnał…itd.” 😛