Włochy są jednak piękne. Zwłaszcza, kiedy w Hamburgu temperatura nie przekracza 20 stopni 🙂
Do Neapolu zostałam zaproszona przez Stowarzyszenie Wspólnota Polska, Ministerstwo Edukacji Narodowej, Ośrodek Doskonalenia Nauczycieli SWP, Sobotnią Szkołę Kultury i Języka Polskiego, Polską Ludotekę Rodzinną oraz Instytut dla Polonii (ufff… wiele tych nazw) 😉 Miałam mówić o metodzie symultaniczno-sekwencyjnej u dzieci dwujęzycznych. A raczej o jej zastosowaniu u takich dzieci 🙂
Ale Kasia, jak to Kasia – gadać lubi 🙂 A, że miałam aż cztery godziny (dydaktyczne) do wykorzystania, to …. wiadomo 🙂
To se pogadałam.
Najpierw o rozwoju mowy dziecka dwujęzycznego, potem o mitach nim rządzących, coś o tym dlaczego warto uczyć maluchy wielojęzyczne czytania po polsku i dlaczego warto to robić metodą prof. Cieszyńskiej oraz o tym czym jest dysleksja i wada wymowy u dziecka dwujęzycznego.
I tak to trwało…
Bo potem, jak już skończyłam, to zaczęłam od nowa 🙂 Tym razem o etapach nauki czytania i o tym, jak uczyć, żeby tą metodą nauczyć. I tak czas zleciał 🙂 A pytań „PO” było wiele…
Czy było warto? Czy fajnie wyszło? Czy nauczyciele obecni na konferencji się czegoś nowego ode mnie dowiedzieli? Mam nadzieję, że tak.
A oprócz tego wykłady i warsztaty Zdzisława Hofmana o celach polskiej szkoły i współpracy z rodzicami, Sławomira Prusakowskiego o wielokulturowości i angażowaniu polskiego środowiska do aktywności na rzecz edukacji, Marii Halasz o grach i zabawach edukacyjnych oraz o umiejętnym wykorzystaniu sprawności językowych dzieci. Oraz wykłady typowo dla Polonii Włoskiej Anny Smolińskiej, Barbary Czyżewskiej i Piotra Bonisławskiego – prezesa SWP.
I niezapomniane widoki, cudne jedzenie i klimat! Matko! 🙂 Było warto!
Dziękuję tym, którzy mnie zaprosili i publicznie obiecuję wysłać prezentacje 😉
Wspaniale! Jesteś prawdziwym autorytetem w tym co robisz Kasiu!
Teraz Kasiu z innej beczki, jesli jest już taki wpis na blogu, to nie mogę go znaleźć. Chodzi o to, że chciałabym nauczyć mojego synka (32 miesiące) czytać. Mam kupiony zestaw zeszytów 'Kocham czytać’. Nie jestem zwolenniczką wyścigu szczurów i uczenia czegokolwiek na siłę, ale od kilku miesięcy obserwuję zainteresowanie Adasia literkami, bardzo często wskazuje na wyrazy, litery i pyta „co tu jest napisowane’. Ponadto ja zaczęłam czytać płynnie w wieku 4 lat, i bardzo ułatwiło i wzbogaciło mi to życie. Co prawda uczyli mnie rodzice metodą literową i miałam jakiś czas problem z syntezą (nie pamiętam tego, ale mama mi mówiła) – no i chciałabym tego oszczędzić dziecku. Literka A i O weszła nam bez problemu do głowy Adasia – było to w czerwcu – i na tym koniec. Czyli jesteśmy cały czas w pierwszym zeszycie. Przez wakacje mało z nim robiłam, właściwie to nic, bo jakoś nie ciągnęło g do poznawania pojedynczych liter; z drugiej strony lubi przed snem pooglądać Zeszyt 1, rozpoznaje często A i O, ale wprowadzone już niby E i I nie jest kompletnie kojarzone. Nie wiem co źle robię – czytałam poradnik „Kocham uczyć czytać”, ale jakoś nie umiem tego zrobić, a na siłę nie chcę. Nie wiem, czy mam uczyć po jednej samogłosce, czy może po kilka naraz? Czy mogę np. narysować różnokolorowe autka (Adaś jest fanem motoryzacji) i do każdego koloru dać podpis w formie samogłoski, i na tym bazować, łączyć, kombinować?
Bardzo proszę o pomoc, bo Zeszyty stoją na półce i się kurzą… A może jeszcze poczekać?
kurz zgarnac!! uczyć co innego niż czytać!! Czytać Ty możesz nawet kolejne zeszyty – ja tak z moimi dziećmi robiłam – przy kolejnych nie chodzi to by dziecko czytało (to potem) ale by miało różnorodność i tak można wzbudzac ciekawosc.
na pytanie o samogłoski odpowie Kasia;-)
Odpowiem, odpowiem.. tylko jak z pracy wroce!!
Pomysł z autkami – TAK.
Uczyć po jednej samogłosce 🙂 Chyba, że łapnie którąś bardzo szybko.
Przy wymowie E wywalajcie język na brodę jak najdalej możecie. Potem, jak pokazujesz Adasiowi E na kartce/w zeszycie/ w książeczce, to nie wydawaj z siebie dźwięku, tylko wywalaj sam jęzor 😉 Powinien załapać i sam położyć swój języczek na swoją brodę razem z dźwiękiem E. Niech sobie zapamięta, że E ma otwartą buzię i język na wierzchu 🙂
A co do książeczek – to jak pisze Ela 🙂 Kurz zgarnąć 🙂
Bardzo dziękuję za rady!
A no… pogadała sobie Kasia, pogadała… ale mądrze i ciekawie „gadała”, bo na sali nikt nie spał i pytań „po” było sporo, więc chyba dobrze było… swoją drogą tematy ciekawe, nauczyciele też żądni wiedzy i tak się zastanawiam, czy przypadkiem te siarczany z krateru Solfatara też nie pomogły trochę 😉 Pozdrawiam ciepło (ta, co Ci przeszkadzała panią przewodnik słuchać… kłaniam się ze skruchą ogromną).
Spoko, M. mi potem wszystko opowiedzial… 🙂