Często, nadzwyczaj często piszę o tym, że dzieci w wieku 2 lat mają składać pierwsze zdania, że roczne maluchy powinny mówić trzy zrozumiałe słowa. Coraz rzadziej, ale jednak często słyszę także, że „moje dziecko też tak miało, ale teraz już ok, więc poczekajcie” lub „każdy przecież mówi, więc nie rozumiem o co krzyk.”

Wydaje mi się, że pisałam na blogu, że ORM to tak naprawdę pierwszy OBJAW niektórych zaburzeń, a bardzo rzadko zaburzenie samo w sobie (ORM = opóźniony rozwój mowy). Rzadko, choć zdarza się, występuje tzw. PORM, który z opóźnienia przekształca się w normę.

Bardzo się ucieszyłam, kiedy dotarły do mnie najnowsze badania dr M. Smoczyńskiej.  Ucieszyłam się, że ktoś inny, oprócz Cieszynskiej i Bogdanowicz napisał o skutkach o ORM. A co mówi Smoczynska?

Jak wynika z badań naukowych, dzieci, które w wieku 2-3 lat miały opóźniony rozwój mowy, stosunkowo rzadko całkowicie nadrabiają to opóźnienie. Takie przypadki stanowią jedynie ok. 18% wszystkich dzieci z opóźnionym rozwojem mowy. U 60% dzieci opóźnienie zaobserwowane w wieku dwóch lat przeradza się z czasem w specyficzne zaburzenie językowe (SLI). Zaburzenie to nie zawsze jest łatwo zauważyć. Dziecko, które wcześniej nie mówiło, już w miarę skutecznie porozumiewa się z otoczeniem w zakresie prostych sytuacji życia codziennego. Ma ono jednak niedobory w zakresie różnych funkcji językowych: jego słownictwo jest ograniczone, a zdania, jakie tworzy, są stosunkowo mało rozwinięte. Dziecko może mieć problemy z rozumieniem poleceń, a także bardziej złożonych tekstów. Jego opowiadania dotyczące wydarzeń z własnego życia czy też bajek lub filmów są znacznie mniej złożone niż teksty tworzone przez większość dzieci z jego grupy wiekowej. O ile w okresie przedszkolnym dzieci z SLI mogą funkcjonować w miarę dobrze, o tyle ich deficyty językowe mogą stanowić zagrożenie dla osiągania sukcesów w nauce czytania i pisania oraz w dalszej edukacji szkolnej. Szkoła wprowadza abstrakcyjne i specjalistyczne słownictwo, wymaga używania języka trudniejszego, bardziej złożonego niż język codziennych rozmów na konkretne tematy. Polecenia nauczyciela czy zadania do wykonania są zazwyczaj formułowane w taki sposób, że dziecko z SLI może po prostu ich nie rozumieć. Powoduje to narastające trudności szkolne. Co więcej, nauczyciele mogą nie być świadomi tego, że problem dziecka wynika z zaburzenia językowego. Dziecko takie może mieć opinię mało zdolnego, bądź mało pilnego, nie przykładającego się do nauki, tymczasem może ono charakteryzować się prawidłowym czy nawet ponadprzeciętnym poziomem inteligencji, a także mieć, przynajmniej początkowo, najlepszą wolę spełniania obowiązków uczniowskich, ale – bez swojej winy – nie potrafi im podołać. Dlatego tak ważne jest wykrywanie tych zaburzeń i udzielanie dziecku wsparcia.” 

Mówi także o tym, że dziecko 27miesięczne, które nie mówi wymaga natychmiastowej konsultacji logopedycznej, ale niestety to zdanie jest pięknie przeoczane przez wszystkich rodziców.

Ból polskiej logopedii polega na terminologii. To, co w Krakowie jest alalią, w Warszawie bywa nazywane niedokształceniem mowy o typie afazji. I nie mnie oceniać, która nazwa jest prawidłowa, ważne, że mówimy o tym samym zaburzeniu (uśmiech duży w kierunku Oli Rosińskiej). Podobnie jest w przypadku powyższych badań: to, co Smoczyńska nazywa SLI, u Cieszyńskiej nazywa się zagrożeniem ryzyka dysleksji (i żeby nie było: dzwoniłam do pani profesor i pytałam czy tak to jest) 🙂

Często o tym mówię: o tym, że dzieci z ORM warto przebadać w kierunku słuchu, a jeśli jest z nim wszystko ok, wziąć na terapię, bo to zagrożenie ryzykiem dysleksji. Może nieprzekonanych przekonają powyższe badania? Nie ma sensu „czekać”, zawsze trzeba działać.

Uporządkujmy to raz jeszcze:

1. Chłopcy NIE zaczynają mówić później, choć mówią mniej od dziewczynek.

2. Dzieci wielojęzyczne NIE zaczynają mówić później.

3. Potomkowie dziadka kuzyna wujka Staszka NIE zaczynają mówić później, a jeśli to NIE nazywamy tego normą.

4. Inaczej rozwija się mowa dziecka nieotoczonego miłością, ale o tym napiszę innym razem 🙂

Dość długo już czytam różne facebookowe grupy, blogi, fora. I wiecie co? Ilekroć czytam o dziecku jakiejś foremki, które zaczęło mówić w wieku 3 lat, „i nic mu nie jest, a logopedzi tylko straszą”, tylekroć kilka lat później między słowami zauważam problemy z czytaniem lub pisaniem, nauka języków obcych u dziecka.

Dlatego nie warto czekać, warto ćwiczyć z dzieckiem pod okiem terapeuty.

Komentarze

  1. Bardzo klarownie przedstawiony problem-Dziekuje.
    W naszym przypadku było odwrotnie. Nazwana byłam ( z uśmiechem ze niby na żarty ) matka wariatka. Od Health visitor po GP. Pojechaliśmy z dzieckiem do polskiego logopedy ( godzina drogi od naszego domu) który po kilku spotkaniach stwierdził ze nie widzi gdzie jestproblem po czym oswiadczyl ze musze popracować nad dyscyplina ( mam 6 dzieci i zwana jestem w domu żandarmem ) Syn z gatunku upartych jest. Pracowałam sama przy pomocy zaprzyjaźnionych mam które z problem mowy znają z autopsji. Wyśmiewana przez rodzine i znajomych . Ok mnie to nawet bawiło ze jestem matka wariatka. Panie z przedszkola duzo mi pomogły ( Polki) i urządzaliśmy różne zabawy… np zamiast mówić wszystko musieliśmy zaśpiewać – duzo śmiechu z tego było. Samozwańcza terapeutka- matka wariatka.
    Teraz syn chodzi juz do klasy drugiej . Od pierwszej klasy ma spotkania z angielskim logopeda który zalecił indywidualne (codziennie przez 30 minut)zajęcia z nauczycielem . Ja widzę różnice – mimo tego iż duzo nadrobił. Obawiam sie tak jak pisałaś ze ma dysleksje ( jestem umówiona z nauczycielem ). Zauważam odwrócone literki, myli cyfry itp.
    Przepraszam za elaborat, ale napisałam to z punktu widzenia matki, której nikt nie chciał udzielić wsparcia, jak dwuletnie dziecko nie mówiło. ( oczywiście była komunikacja werbalna ale z doświadczenia – Mikołaj jest dzieckiem nr 4 wiedziałam ze jest słabej jakości i za mało) Dziekuje

  2. Tak sie zastanawiam czy ze względu na te niezgodności terminologiczne nie byłoby bardziej sensownym w wielu przypadkach opisywać trudności dziecka bez silenia sie na diagnozę w postaci konkretnej nazwy? I pracowac terapeutycznie właśnie nad tymi trudnościami. Choć to wymagałoby pewnego „mentalnego przeorganizowania” u specjalistów.

    1. Zwykle pracujemy nad „objawami” stosujemy diagnozę opisową, ale dla potrzeb edukacji -oświaty (WWR KS) , NFZ (Wczesna Interwencja) czyli żeby dziecko mogło otrzymać darmową pomoc, jest potrzebna konkretna diagnoza. Kiedyś wystarczył wpis „zagrożenie niepełnosprawnością” teraz 12 m.ż dzieciak musi mieć diagnozę. Konkretną mieszcząca się w tabelkach. Wiemy że dziecku trzeba pomóc i diagnozę się wpisuje…..

  3. A ja chętnie przeczytam o tych dzieciach nieotoczonych miłością. Jestem mamą 3 dzieci – 1 biologiczne i 2 adoptowanych (obie adopcje kiedy dzieci miały ok. 1,5 roku). Syn biologiczny rzeczywiście w wieku ok. 2 lat mówił już proste zdania, w prostych słowach opowiadał co się zdarzyło danego dnia itd. Natomiast dwójka adoptowanych miała właśnie takie ok. 1-1,5-roczne opóźnienie. Tak jakby startowały od zera, chociaż oboje byli w rodzinach zastępczych, a nie domach dziecka. Teraz nadrabiają, jednak nadal odstają od rówieśników i to dość sporo. Czy jest szansa, że dogonią? Czy współistniejące doświadczenia i być może urazy sprzed adopcji, w tym również prenatalne (to często dzieci z ciąż patologicznych) mogą mieć nieodwracalne skutki również w zakresie rozwoju mowy?

  4. Zana wstepie bardzo przepraszam za brak lolskich liter w moim komentarzu.Rzeczywiscie i w przedszkolu i w szkole lolonijnej w Dublinie coraz czesciej widze dzieci z trudnosciami w uczeniu sie.Zastanawiam sie czym sa spowodowane opoznienia w mowie?Czy sa obserwowane czesciej niz kiedys? Czy powodem moze byc fakt,ze coraz rzadziej spedzamy czas z dziecmi?Jest malo zabawy i rozmowy?A zamiast tego 2 latki maja juz wlasny tablet?A moze sa inne powody?

    1. Trudno odpowiedzieć na pytanie czy są obserowane częściej, bo mamy lepszą diagnostykę niż kiedyś. Tablet to jeden z przyczyn opóźnienia, choć tych jest zdecydowanie więcej, ale to temat na osobną dyskusję.

  5. Znam 3,5 latka, który wydaje jedynie kilka wyrażeń dźwiękonaśladowczych i dosłownie 3 słowa. Urodził się jako wcześniak, bardzo długo na pokarmach papkowatych. Gryźć, rzuć zaczął dopiero w wieku ponad 2 lat. Wagowo i wzrostowo poniżej 3 centyla. Rodzice byli u endokrynologa, gastrologa, neurologa i nic a rozwój mowy nie postępuje. Porozumiewa się za pomocą gestów. Bardzo niechętnie naśladuje, nie włącza się w zabawy ruchowe związane z naśladowaniem. Polecenia rozumie. Ma zajęcia w ramach wwr jednak rzadko z nich korzysta gdyż dużo choruje. Nie wiem co mogę podpowiedzieć mamie bo ten brak mowy jest bardzo martwiący a czas ucieka.

  6. Czy zatem wg J. Cieszyńskiej alalia będzie tym samym co ORM? Trudno to rozstrzygnąć z literatury.
    Pozdrawiam

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Facebook

Get the Facebook Likebox Slider Pro for WordPress