Wczoraj, po raz kolejny, ćwiczymy „jestem”.
Kasia: Powtarzamy: jestem zły
Jan: Jes-tem zły
Kasia: Jestem smutny
Jan: Jes-tem smu-tni
Kasia: Jestem zadowolony?
Jan: Nie mogie, nie mogie
Kasia: A tam „nie mogie”, mogię… tylko proszę spróbować
Jan (z różną intonacją): Nie mogie nie mogie, nie mogie, nie mogie nie, mogie, nie (w wolnym tłumaczeniu: ja próbuję i chcę, ale mi się nie udaje 😉 )
Kasia: Panie Janku, ale ja wiem, że jest trudno. Wiem, że pan chce i że pan mnie doskonale rozumie, i że próbuje pan powtórzyć, ale tu (pokazuję na czaszkę i nerwy na twarzy) ma pan zepsute nerwy przewodzeniowe między mózgiem i buzią i się nie udaje…
Jan (z triumfem w głosie): Nooooooo!!!!
Kasia: A pan myślał, że ja o tym nie wiem?
Jan (przytakując): Nooo
Kasia: I że dwa miesiące tu przyłażę i próbuję od pana wydrzeć jakieś słowa, i że nie wiem co robię?
Jan (przytakując): Nooo
Kasia: Pan naprawdę myślał, że ja taka głupia jestem??!!
Jan (bardzo przytakując): Noo!! Mlo-dia-i-glu-pia
🙂
Na swoje usprawiedliwienie dodam, że po dwóch miesiącach terapii pan Janek ma naprawdę spore efekty 🙂
Zrobiły mi się czerwone włosy:D