Byłam sobie ostatnio na uroczystości w Konsulacie Generalnym RP. Z okazji 90. urodzin Wisławy Szymborskiej odbył się tam odczyt jej wierszy oraz interpretacja tychże. Po niemiecku 🙂 Poszliśmy w kilka osób: dwie nauczycielki + licealiści ze szkoły.
Nawet miło było 🙂 Nie ukrywam, że ja niemieckiego jeszcze dobrze nie znam, więc kuły mnie tłumaczenia bardzo („tak to, tak” (jadą wagony cielęce ;P) po niemiecku brzmi „ja zu ja”!! I gdzie tu takt wagonów?!), ale najważniejsze, że u większości naszych licealistów język niemiecki jest dominujący, więc dla nich Szymborska w tym wydaniu jak znalazł :))
Tydzień później odbyła się lekcja na temat Noblistki. Przeczytałam kilka wierszy po polsku, dałam uczniom do przeczytania po niemiecku raz jeszcze (jednak co akcent tubylca, to akcent tubylca ;P).
I nagle słyszę:
– A to o to chodzi…
😀
Podzielmy klasę na trzy grupy.
Grupa A: dzieci, których rodzice oboje są Polakami.
Grupa B: dzieci, których mamy są Polkami, ojcowie Niemcami.
Grupa C: dzieci, których ojcowie są Polakami, mamy – Niemkami.
I teraz konkurs dla Was: zgadnijcie, moi Drodzy, która grupa młodzieży lepiej rozumiała wiersze po polsku, a która po niemiecku?
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Odpowiedź:
.
.
.
Lepiej Szymborską w wersji niemieckiej zrozumiała młodzież z grupy C, a wiersze polskie lepiej rozumiały dzieci z grup A i B.
Jesteście zaskoczeni?
Bo ja nie… :))
Nic a nic nie jestem zaskoczona. W mieszanych małżeństwach matka głównie ciągnie język mniejszościowy (z wielu powodów – nie mówię o lenistwie ojca – ojciec często w robocie…).
A ten rzekomy niemiecki stukot kół będzie mnie teraz nękał… bo nie znam niemieckiego, żeby podać jakąkolwiek propozycję, a wiersze lubię czytać tłumaczone po mistrzowsku.
Tylko czasami tłumaczenie zrobione nawet po mistrzowsku oznacza w jakimś punkcie kapitulację i szukanie innej drogi, bo nie da się dokładnie. I to jest plus dwujęzycznego – że widzi te niuanse, chociaż sam nie może więcej zaproponować niż to, co wymyślił dobry tłumacz. 🙂
A wiesz Sylabo, że mi aspekt..hmm.. gospodarczy 🙂 nawet nie przyszedł do głowy? 🙂
Po prostu założyłam, że kobiety częściej mówią metaforami, aluzjami, dlatego wiersze są lepiej rozumiane w języku matki…
Teraz będę musiała przemyśleć moje założenie..
Co do samych wierszy i stukotu: no cóż. Tłumaczenie dawno temu zaakceptowała sama Szymborska. Ale chyba mamy zbyt stukająco – szeleszczący – świszczący język, żeby to przetłumaczyć idealnie. Jedno wiem: „ja zu ja” nie tylko mnie zakuło, więc nie to, że się czepiam ;P:)
A widzisz 🙂 Poetka to zaakceptowała 🙂 Hm… Były widać ku temu powody.
Zawsze jednak można szukać innego tłumaczenia. Czego, w języku niemieckim, oczywiście ja nie zrobię 😉
Widać były 🙂 ale kuje mnie i już 🙂