Na forum Edukacji Domowej właśnie toczy się dyskusja o tym, czy język angielski w przedszkolach szkodzi czy nie szkodzi dziecku. Padają przeróżne argumenty. Najbardziej podobają mi się takie: „Ja do dziecka od zawsze mówię po angielsku i jakoś mu to nie zaszkodziło” lub też „czy małżeństwo polsko – angielskie ma sobie odpuścić naukę angielskiego, bo to szkodzi polskiemu”. I już nie mam ani energii, ani siły, żeby po raz setny tam odpisywać, więc opiszę tutaj tę kwestię. Może ktoś stamtąd tu zajrzy?

Od razu zaznaczam: ten post NIE JEST o definicji dwujęzyczności, więc pod spodem darujmy sobie pytania w stylu „Czy angielski pisarz żyjący w Chinach i piszący po chińsku jest dwujęzyczny czy nie?” Piszemy tylko o dzieciach. Polskich dzieciach w Polsce.

Zacznijmy od podstawowej rzeczy język można nabyć lub się go nauczyć. Język nabyty to taki, który słyszymy od ludzi dookoła siebie i na podstawie rozmów z nimi, przejmujemy niejako tenże język. W praktyce oznacza to tyle, że
a) dziecko w rodzinie mieszanej nabywa język mamy i taty (jeśli oboje mówią do dziecka w swoim języku),
b) dziecko w rodzinie jednojęzycznej na emigracji – maluch nabywa język w otoczeniu np. w przedszkolu
c) polskie dziecko w Polsce nabywa dwa języki w przypadku, kiedy mama i tata są jednej narodowości, ale jedno (lub oboje) mówią do dziecka w innym języku (np. Polacy po angielsku)
d) dziecko idzie w Polsce do brytyjskiego przedszkola, gdzie przynajmniej jedna z pań cały czas mówi tylko po angielsku.
Dodać należy, że aby dziecko nabyło jakiś język musi być właściwej tzw. „ekspozycji”, czyli powinno w ciągu dnia mieć dostatecznie dużo danego języka. Nabywanie jest naturalne, maluch uczy się poprzez interakcję z innym człowiekiem w prawie każdej sytuacji – zarówno przy jedzeniu, jak i na spacerze czy w toalecie. Język nabyty często nazywamy językiem pierwszym/drugim/trzecim.

Natomiast w przedszkolu/szkole/na kursach uczymy się języka obcego. Nauka ta odbywa się regularnie po trzy/cztery/sześć godzin w tygodniu i najczęściej nie ma nic wspólnego z nabywaniem, mimo że pani mówi do dzieci tylko po angielsku. Bo i tak dziecko tego języka na co dzień w interakcji nie używa. Taki język – wyuczony – nazywamy językiem obcym. Gwoli wyjaśnienia – język obcy może kiedyś stać się językiem drugim.

Czy warto uczyć malucha języka obcego? 
Zależy jakiego malucha 🙂 Jeśli jesteśmy z partnerem tej samej narodowości i mamy niemowlaka w domu to nie słuchajmy bzdur, że dziecko osłucha się z językiem, jeśli będzie słuchało bajek w TV po angielsku czy piosenek w tym języku. Zresztą wiecie, ze jestem przeciwna TV dzieciom do 3.r.ż. Nie osłucha się – słuch fonemowy kształtuje się w tym czasie w mózgu malucha, a piosenki z odtwarzacza w tym nie pomagają (chyba, że sami śpiewamy od czasu do czasu) 😉 Natomiast jeśli mamy w domu 4latka, przedszkolaka, z wadą wymowy – zwalczmy najpierw tę wadę, a potem posyłajmy na angielski, co? Pozwoli to dziecku na niejakie usystematyzowanie głosek w głowie. Jeśli mamy 4latka niemówiącego, to chyba znacie moje zdanie? Do logopedy marsz! nie na angielski!
Ale jeśli mamy w domu zdrowego przedszkolaka bez problemów logopedycznych i bardzo chcecie go wysłać na angielski – wysyłajcie. Na zdrowie! Pamiętajcie tylko, że udowodniono, że „wczesne rozpoczęcie nauki języka obcego – samo w sobie – nie gwarantuje lepszych wyników, niż późniejsze nauczanie” (Fachman 1975:245-253; Snow 1978: 1114-1128), dlatego prawie wszystkie kraje w Europie wprowadzają obowiązkową naukę języka obcego dopiero w wieku około 6 – 7 lat 😉 I że nieuczący się w przedszkolu angielskiego uczeń w trzy miesiące dogoni tego, który się uczył „od niemowlaka”.

Ale – jeśli dziecko bez deficytów logopedycznych i chce, to czemu nie… ?:) Miejmy tylko świadomość, że w tym wieku angielski to zabawa słówkami, nie nauka języka.

IMG_0180

Komentarz

  1. Mnie w tym pomyśle przedszkolnym martwi to, iż nauczyciele raczej nie będą przeszkoleni z metodyki nauczania MAŁYCH DZIECI!!!! Jakby sobie TYLKO śpiewali, budowali proste dialogi, byłoby super. Ale ja przewiduję naukę słówek…

  2. My zdecydowaliśmy się na zapisanie synka już w wieku 2 lat na zajęcia muzyczne po ang do szkoły językowej i nie żałujemy. Mają one świetny wpływ na rozwój dziecka, koordynację ruchową, zdolności manualne… Prowadzone są w bardzo ciekawy sposób. Jak jesteście z Warszawy, okolic to polecam Better Academy na Mokotowie. Dla starszych dzieci są takie zajęcia jak np. projektowanie wnętrz po ang lub tworzenie gier 3D – wooow! Wiem, że mają też zajęcia online, więc nie trzeba być z Warszawy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Facebook

Get the Facebook Likebox Slider Pro for WordPress