Nie pamiętam jakim cudem (ale cudów się z zasady raczej nie pamięta;) ) razem z Faustyną pewnego pięknego (pięknego, jak pięknego.. u mnie pewnie lało:P) dnia pisałyśmy o komiksach. Faustyna pisała wtedy o rozwoju języka polskiego poprzez komiksy, moja notka bardziej mówiła o tym, że komiksy mogą być pierwszą podporą w zachęcaniu do czytania dzieci dwujęzycznych.
Dzisiaj znowu przyszedł czas na komiksy.
Dlaczego? Nie wiem. Wiem, że są świetnym podręcznikiem do nauki języka. I mówię to jako:
a) logopeda,
b) nauczyciel,
c) lektor j. polskiego, którym za niedługo będę (o ile na koniec semestru zdam egzamin ]:->)
d) osoba, która właśnie uczy się nowego języka.
Do nauki niemieckiego zmusiło mnie życie. Tej historii nie będę Wam opowiadała, wystarczy tyle, że 10 lutego dowiedziałam się, że od maja będę mieszkać w Hamburgu. Języka uczyłam się wcześniej w liceum, ale nie lubiłam tych lekcji, więc mój niemiecki kulał bardzo. Zwłaszcza w mowie, bo tu przyznać – nomen omen – p. Kasi muszę, że rozumiałam wiele słów, które wypowiadali Niemcy 😉
I tak nastał wieczór i poranek 🙂
W HH uczęszczam na kurs językowy, ale to mało, więc dodatkowo uczę się wszędzie. Ciężko mówić mi o zalewaniu językiem, bo na każdym kroku można spotkać osobę, z którą dogadasz się po angielsku lub… polsku (ale ci zdecydowanie się języka wstydzą.. to tak a`propos prestiżu).
Do nauki niemieckiego mam wiele pomocy:
Zgadnijcie, którą z nich najbardziej lubię? :))
Blondynka jest dość fajna, ale polega na uczeniu się na pamięć całych zwrotów. Wiem, że to niezła metoda jest, ale jako językoznawca stwierdzam – nudna.
Ćwiczę zatem mój niemiecki razem z angielskim przeglądając hamburskie wydania czasopism dla obcokrajowców
oraz oddając się lekturze „Polacy w Hamburgu”. Książka bardzo ciekawa!! Polecam 🙂
Ale nadchodzi taki dzień w życiu każdego człowieka niemego (bo do takiego się na terenie Niemczech przyrównuję), kiedy chce on przeczytać coś, co nie jest ani podręcznikiem, ani czymś mądrym. A ponieważ wybór polskich książek żaden (nie licząc e-booków, ale przy moim uzależnieniu od komputera wydanie elektroniczne, nie jest najszczęśliwszym rozwiązaniem :P), przychodzi taki dzień, że musisz kupić coś niemieckiego 🙂 Lecz co?? Przecież nie Goethego w oryginale (bo i języka nie znasz, i za mądre to na ten dzień). Wtedy właśnie sięgasz po komiks.
I kawę. Z bitą śmietaną.
Dlaczego komiks? Jak pisała Faustyna: komiks najlepiej oddaje stan emocjonalny bohatera bez potrzeby wczytywania się w jego nastrój. Komiks „pokazuje” niejako akcję, my tylko czytamy dialogi. A czytając dialogi uczymy się tego, co w języku najważniejsze – konstrukcji potrzebnych do KOMUNIKACJI (bo musimy pamiętać, że mowa i mówienie to dwie różne rzeczy).
Więc dawajcie dzieciom komiksy. Nawet te komercyjne, naprawdę niewielu nastolatków w Polsce (jednojęzycznych) zna Kajka i Kokosza czy trio Romka, Tytusa i Atomka. Ważne, żeby czytać, dopiero potem trzeba dobierać treści.
A ja najchętniej porozmawiałabym sobie z osobą, która dwujęzycznym 14latkom każe czytać Sienkiewicza!! Przychodzą i pytają: „A co to znaczy [azaliż]?”. Czy naprawdę nie lepiej im było dać Chmielewską, a mistrza Henryka zostawić na później?
Ostatnio szukałam kreatora komiksów, żeby dla Gabi coś stworzyć i na stronie disneya są, tylko bohaterzy zdecydowanie nie dla nas, ale może dla jakiegoś chłopca będą fajne?