Cały czas piszecie mi nadal, że nie wiecie jak wprowadzać dziecku samogłoski. Że owszem, czytaliście post „Mamo! Tato! Czytam!”, ale tam za mało jest napisane, że znacie post o dwujęzyczkach, ale to dla Was za bardzo pogmatwane.
Więc oto moje kolejne podejście do samogłosek. 🙂
Samogłoski we wczesnej nauce czytania metodą symultaniczno-sekwencyjną wprowadzamy zawsze poprzez kontekst. To tak naukowo. A po polsku: nie mówimy „Popatrz, to A jak AGREST”, bo metoda dostosowana jest do dzieci, które nie muszą umieć izolować tego A na początku wyrazu. Nie słyszą jeszcze, że to A.. ja wiem, że to jest dla Was trudne do wyobrażenia, dlatego po prostu uwierzcie mi na słowo – dzieci do 4 – 5 r.ż. nie muszą umieć analizy i syntezy głoskowej wyrazów. Ot.
Dlatego kontekst.
A co to jest kontekst?
Ano kontekst, to sytuacja. Sytuacja, w której najczęściej mówimy dane słowo/wyrażenie. Czyli np. APSIK najczęściej przy wąchaniu kwiatków, ACH! kiedy nam się coś podoba, itp. W skrócie: dostajemy pewien obrazek i musimy go podpisać samogłoską.
Popatrzcie, jak ja to robiłam z Adasiem. Obrazki żywcem wzięte z Mimowa.pl 😉 Możecie je ściągnąć stąd :))
Dla ułatwienia, tu macie zdjęcie 🙂
A tu macie konteksty ściągnięte ze strony Wydawnictwa Edukacyjnego, mam nadzieję, że nie obrażą się za to jedno zdjęcie 😉
Chłopiec patrzy na samolot i mówi „O!”, a dziewczynka komentuje „E!” (w domyśle „co tam!” :P). W kolejnej parze chłopiec się przewrócił U!, a dziewczynka krzyknęła „A!”. W ostatniej: chłopiec się cieszy, że ma piękny rower Y!, a na to dziewczynka (ignorancko) „I!”. Dobrze, jeśli dziewczynka i chłopiec mają konkretne imiona, np. Ola i Adam. 🙂 Takie konteksty znajdziecie w „Kocham czytać.”
Potem odrywamy samogłoski od kontekstu i uczymy wg zasady: powtarzanie, rozumienie, nazywanie. Pisałam o niej 🙂 KasiaG w komentarzach mi napisała, że prościej się chyba nie da, więc nie będę się powtarzać 😉
Tylko krótki film 🙂
Ale często jest tak, że trudno nam oderwać dziecię od kontekstu. Pod śpiącym Ryśkiem czyta pięknie A, ale jak dostaje już samą samogłoskę, to w życiu! Znacie? Pewnie, że znacie! Wtedy cofamy się do kontekstu w jego głowie 😛
„A pamiętasz, jak się chłopiec bał? Co mówił?”, o tak 🙂 (uwaga! kiepska jakość)
No i standardowe pytanie Mam: „Pani Kasiu, ja nie umiem malować, a „Kocham czytać” do nas nie wysyłają! To jak ja mam ją nauczyć?!”. Moje Drogie (bo tatusiowie takich problemów nie mają :P), mówiłam nie raz i nie dwa, że dziecko – podobnie jak papier – przyjmie wiele
Widzicie? Da się 🙂 Czy nadal metoda wprowadzania samogłosek jest niejasna? Jeśli tak – piszcie w komentarzach 🙂
Nieśmiało wspomnę, że miało być coś o śpiewaniu… O wsparciu się melodią, której używamy później do sylab…
Aneks poproszę 🙂
O… ale to może jak przestanę skrzeczeć, a zacznę mówić? Bo z tą krtanią póki co, to… ;/
Przymierzam się do tej metody z moim maluchem i od pewnego czasu nie daje mi spokoju kwestia wprowadzenia samogłoski I. Czy ma to jakieś konkretne znaczenie, że jako jedyna jest wpisywana w Pani pomocach jako mała a nie wielka litera? W tych książeczkach „Kocham czytać” (na które czekam właśnie) widziałam ją pisaną wielką literą, a tu i na kilku innych pomocach małą z kropką.
Nie ma poza tym, że I powinna mieć kropkę nad kreseczką.. Jest to trudne do „ogarnięcia technicznie” w wordzie (może nie tyle trudne, co czasochłonne), więc wpisuję małe i, zamiast wielkiego i domalowywania kropek. Najlepiej jest to zrobione w „Moich Sylabkach” i „Pumie Pimi”… I wielkie, a nad nim – kropka.
A czemu wielkie I też ma mieć kropkę, przecież tak nie wygląda w druku? Czy to chodzi o odróżnienie go od małego l (L) przy późniejszym przestawianiu z wielkich na małe?
tak