Ktoś kiedyś powiedział, że nie ma dwujęzyczności idealnej. Że nie da się jednocześnie rozmawiać w dwóch językach, bo są tematy, które dwujęzyczni znają lepiej w jednym, a nie w drugim języku.
Nie da się ująć logiki tym argumentom. Człowiek jest tylko człowiekiem, wszystkiego się nie nauczy i nie przyswoi. Ale czy jeśli coś nie istnieje, to znaczy, że nie powinniśmy do ideału dążyć?
Byłam w maju w Krakowie na wycieczce szkolnej z moimi hamburskimi uczniami z gimnazjum i liceum. Że bez problemów zrozumieli przekaz przewodników po Starym Mieście, Wawelu czy Auschwitz – nic dziwnego, wszak od kilku lat chodzą do polskiej szkoły, gdzie słownictwo i frazy do tych tematów były już „wałkowane” nie raz i nie dwa. Więc mnie podkusiło 🙂 I wiecie co? Zafundowałam im wykład z fizyki jądrowej – zrozumieli. Fakt, pan, który wykładał był tak dobry w tym, co robi, że ja też zrozumiałam. Nie zmienia to jednak faktu, że używał specjalistycznego słownictwa i tylko od czasu do czasu słyszałam z tyłu: „A to X to po niemiecku Y, tak?”.
Dobra, ale nie każdemu będziemy fundować fizykę jądrową. Ja – jako nauczyciel i terapeuta – dążę do tego, żeby każde dwujęzyczne dziecko w wieku 12/13 lat czytało tak:
Tak, W. ma w języku polskim wadę wymowy. Ale posłuchajcie jak ona czyta!! Zarówno po niemiecku, jak i po polsku z właściwym akcentem! I wie CO czyta, rozumie tekst! I nie jest wyjątkiem, bo takich uczniów znam wielu, ale nagrania pokazuję na szkoleniach 🙂 I do tego dążę ucząc czytać dzieci dwujęzyczne. I Wy też do tego dążcie, da się. Bo kiedy już umieją czytać, rozwijają w ten sposób swoją wiedzę (językową i metajęzykową).