Czym się różni metoda symultaniczno – sekwencyjna od metody sylabowej? Wydawać by się mogło, że niczym poza kolejnością wprowadzania sylab.
Błąd!
Pisałam już kiedyś o tym, że większość ludzi zapomina o tym, że część wyrazów w metodzie wprowadzona jest globalnie. Tymczasem to nie jest główna różnica.
To, co symultaniczne jest całościowe. Sylaba nie może być głuchym dźwiękiem, ona musi coś w metodzie oznaczać. Cieszyńska w „Metodzie krakowskiej wobec zaburzeń dzieci” pisze, że „Metoda symultaniczno – sekwencyjna to uczenie czytania poprzez poznawanie znaczeń, a nie ciągów liter” i „zaczynanie od mechanizmów prawopółkulowych.”
Z polskiego na nasze.
Kiedy wprowadzam dziecku sylaby pokazuję mu obrazki. Mogą to być obrazki, jakie pokazywałam Wam już przy okazji postu o wprowadzaniu sylab – czyli tzw. czynnościowe. Coś się dzieje i jeżyk mówi. Mogą to być obrazki typowo podmiotowe.
Jak już przy jeżach jesteśmy 🙂
Zawsze mówimy „Zobacz, ten jeżyk nazywa się KA. A ten nazywa się KO.” oraz „Pokaż jeża KY.” Sylaba musi być zjednoczona z obrazem. Inaczej cała zabawa nie ma sensu 🙂
Podobnie rzecz się ma z dopasowywankami:
„Piesek PI musi znaleźć budę PI”. Broń Boże „piesek podpisany PI” czy coś w ten deseń.
Kiedy zatem bawić się sylabami „na sucho”? Kiedy tylko dziecko skojarzy sylabę z obrazem 🙂 Ale wprowadzanie – zawsze prawopółkulowo.
Ważne dla wszystkich dzieci dyslektycznych i dwujęzycznych. I tych najmniejszych 🙂
Dlaczego tak robimy?
Cieszyńska pisze: „Czytanie jest wówczas bardziej językowym opisywaniem świata niż rozpoznawaniem liter, pozwala także na samodzielne, kreatywne nadawanie znaczeń. Dziecko przestaje myśleć o literach, ćwiczy umysł w rozpoznawaniu sensu. Taki trening bardzo ułatwia uczenie się nowych słówek podczas nauki języków obcych.”
ps. Wszelkie grafiki użyte w tym poście są zrobione TYLKO dla moich potrzeb własnych i NIE są do pobrania. Mają jedynie posłużyć za przykład. Ale… zrobiłam dla Was coś 🙂 TUTAJ znajdziecie moje własne konteksty do paradygmatu z P. Możecie je sobie ściągnąć i działać. Zdjęcia wybrane są z serwisów, które umożliwiają ich kopiowanie i dzielenie się na użytek niekomercyjny.
Mam nadzieję że polska szkoła w pewnym momencie ( mam nadzieję jak najszybciej ) skorzysta z tej wiedzy. Uważam że ta metoda jest naprawdę dobra szczególnie u małych dzieci – pamiętam jak mój syn zawsze świetnie się bawił. Marzyłoby mi się aby dzieci w przedszkolu ( od gr. 3-latków) uczyły się już czytać metodą Pani Cieszyńskiej.
A jeżeli chodzi o część symultaniczną to zauważyłam że jest ona często pomijana albo traktowana jako mniej ważna dlatego fajnie że Pani o tym piszę Pani Kasiu.
pozdrawiam
Witam czerpie inspirację z pani bloga prowadząc terapię swojego 3 latka jesteśmy obecnie na paradygmacie pa czy mogłabym poprosić o pieski z pani bloga z paradygmatem Pa do użytku własnego do terapii ? eutty@o2.pl z Góry dziękuję pozdrawiam
Witam 🙂
Bardzo się cieszę, że czerpie Pani z bloga. Niestety, nie mogę Pani przesłać tych grafik, ponieważ naruszy to prawa autorskie ich autora. Można je jednak samemu wykonać w paincie – wystarczy wpisać w wyszukiwarkę Google grafika hasło „pies clipart” i „buda clipart”.
Pozdrawiam serdecznie,
K.
Dzień dobry, poczytuję „Głoskę” od dłuższego czasu, ciągle krążę wokół sprawy uczenia czytania córy (obecnie czteroletniej) i wciąż mam wątpliwości jak to ugryźć.
Bo po pierwsze – czy w ogóle warto robić dziecku szkołę z domu, czy nie lepiej poczekać aż pójdzie do szkoły (jest zdolna, więc podejrzewam, że w szkole nie będzie mieć problemów), a teraz pozwolić na zupełną beztroskę?
Po drugie – jeśli się zdecydujemy – czy ważna jest częstotliwość/systematyczność? Sylab jest tak dużo, że mam wrażenie że bez codziennej pracy zajmie to całe wieki 😉 i dziewczę zdąży mi się zniechęcić, bo pewnie będzie liczyła na to, że od razu będzie w stanie przeczytać całą książkę. Czy raczej po prostu bawić się sylabami wtedy kiedy ona będzie miała na to ochotę? Ja czytałam w wieku 3 lat, nauczyła mnie babcia, ale to ja babcię codziennie zamęczałam „gramy w literki!!!” i babcia, chcąc nie chcąc (a nie mając kompletnie żadnej wiedzy na ten temat) coś mi z plastikowych literek układała. Córka takiego parcia nie ma 🙂 I nie wiem – czy ważniejsze jest „o, jest już godzina 16, pora na czytanie” 😉 czy raczej proponować zabawę, a jak przyjdzie okres 3 tygodni kiedy nic nie będzie chciała z tym robić to trudno?
I po trzecie – jak to jest ze związkiem sylaby z obrazkiem? Jak na przykład w tej prezentacji z paradygmatem z P – „pani mówi PA” – ok, pani macha ręką więc mówi „pa”, kurczaczek robi „pi pi pi” – kumam, ale co ma wspólnego kosmita i PO? Albo ugaszony pożar z PÓ? Albo jeżyki, które pokazywała Pani na filmikach, gdzie ten co niesie gruszkę to PA, a ten co spotkał drugiego jeżyka to PU? Pytam, bo gdybym robiła coś swojego to chcę zrobić to dobrze i nie popełnić jakiegoś błędu 🙂 a poza tym, chcę wiedzieć co odpowiedzieć córce, bo ona na pewno zapyta „dlaczego?” 🙂
Za dużo pytań jak na blog 🙂 To są pytania na szkolenie 🙂
Do rzeczy: Głoska odpowiada na pytanie JAK nauczyc czytać, a nie CZY nauczać czytania. Decyzję CZY pozostawiam rodzicom, bo oni wiedzą lepiej. Jeśli stwierdzą, że TAK, absolutnie czytanie nie może być NAUKĄ, a ma być ZABAWĄ. Nauka musi być systematyczna, bo bez systematyczności w życiu nie nauczymy sie niczego. Dodawanie, chodzenie, wspinanie się na drzewa – nie wystarczy RAZ, trzeba systematycznie, żeby coś osiągnąć.
Jeśli chce od razu przeczytać całą książkę – proponuję kupić „KOcham czytać” – właśnie po to są stworzone, aby dziecko od razu coś przeczytało. Na jesieni w WiRze wyjdą moje książeczki do czytania – też pisane tak, aby dziecko miało co czytać 🙂
Związek sylaby z obrazkiem wyjaśniałam przy tych jeżach (wprowadzamy sylaby) – już chyba jaśniej nie umiem. Pani musi uwierzyć, ze jeż robi PU i wtedy dziecko też uwierzy. Dlaczego tak robi? Bo tak pan narysował. KOniec, kropka. Polecam „Kocham czytać” – jest łatwiejsze niż robienie własnych rzeczy.
„To są pytania na szkolenie” – wow, nie spodziewałabym się 😉 dla mnie to tylko matkowe wątpliwości 🙂
Myślałam, że w sylabach jest jakiś logiczny związek, ale skoro „bo tak” to już rozumiem 🙂
Bardzo dziękuję za odpowiedzi 🙂
Nie ma 🙂 Związek jest dokładnie taki, jaki autor sobie wymyśli 🙂 Byle w niego uwierzył 🙂