Początek maja 2014, korytarz w szkole.
Kasia: Dziewczyny, kiedy jest w tym roku finał olimpiady?
J: W długi weekend.
K: O… a gdzie?
Ż: W Warszawie. A co, chcesz jechać?
K: W sumie jeszcze nie byłam – mogę jechać.
Ż: Bosko! Jedziesz!

29 maja 2014, godz. 5.00, mój dom

Dlaczego ten budzik dzwoni o tej porze? W czwartek?! No po co?!….chrr… czwartek.. czwartek.. czwartek?.. CZWARTEK?!

godz. 6.45

Zapomniałam, że dziś wolne i że nie będzie korków. Jestem 45 minut przed czasem przed konsulatem i marznę w oczekiwaniu na innych.. A nie.. zaraz.. tu gdzieś chyba jest McDonald..

godz. 7.30

Jedziemy! Ja i dwie uczennice, jakby kto pytał 🙂 Po drodze zabieramy dwóch chłopców ze szkół społecznych w Hannoverze

godz. 12.00

Dalej jedziemy. A dziewczyny i chłopaki za mną siedzą i kują. „Kot w pustym mieszkaniu” miesza się szeptem z „Panną Nikt” Tryzny i szatanem z klasy siódmej.

godz. 14.00

Dziewczyny zmieniły repertuar na Kosika i Kapuścińskiego, chłopaki gadają o Makuszyńskim i Kamińskim. Ja szczerze podziwiam.

godz. 15.00

Dojeżdżamy do Warszawy. Dzwonię do organizatorki ze strony SWP (Stowarzyszenie „Wspólnota Polska”).
p. Kaja: Niech Pani jedzie z dziećmi do Pułtuska. Tu jest zimno i będziecie 3 godziny czekać na resztę. Bez sensu.
Okey – azymut: Pułtusk

godz. 17.30

Kierowca podwozi nas pod.. zamek. Niby wiedzieliśmy, że zamek, ale taki zamek?! Wow! Idziemy na obiad…. i się rozpływamy:) pycha!!

godz. 18.30

Czekając na resztę uczestników idziemy zwiedzać miasteczko… I słuchamy wykładu Juliana na temat „Felixa, Neta i Niki”! Matko! Ile ten chłopak wie!

godz. 20.00

Przyszła reszta! Wchodzą do.. restauracji w zamku. Podchodzę do stolika nauczycieli – wygląda na to, że będzie miło 🙂 Jednak z całej naszej hamburskiej piątki nikt nic nie je, nie dajemy rady.

godz 21.30

Jedziemy z zamku do akademika, rozlokowujemy Młodych w pokojach.

godz. 22.15

Idziemy na… zebranie Komisji Egzaminacyjnej! Co tam sen! Wszak nauczyciele snu nie potrzebują! 😛

godz. 23.30

ŁÓŻKO!!

30 maja 2014, godz. 8.15

Wyjeżdżamy na śniadanie do zamku. Zaledwie kilka osób się spóźniło.

godz. 9.00

Zaczynamy olimpiadę testem. Uczestnicy – zestresowani, nauczyciele – wyluzowani. Wredni jesteśmy, ale my po prostu wiemy, że oni sobie poradzą. Pytania – takie sobie, jedne łatwe, inne trudniejsze (odpowiedzieć na zadane pytania na podstawie fraszki „Na dom w Czarnolesie” Kochanowskiego; przeczytać „W moim magicznym domu” Czapińskiej i napisać m.in. kto mieszka w domu, jaki jest, odpowiedzieć na pytanie o środki stylistyczne zawarte w wierszu; trzy lub cztery pytania gramatyczne m.in. wymienić synonimy wyrazu „dom”, napisać pejoratywne przymiotniki określające „dom”; analiza tekstu Tischnera o domu; napisać ogłoszenie o chęci zakupu domu na wsi; opisać walory mieszkania na wsi).
Tak czy siak – dwie godziny z głowy. Na sali zostają trzy nauczycielki i prawie trzydzieścioro uczestników.

godz. 11.30

Młodzież razem z kilkoma opiekunami wyrusza na rejs po Narwi gondolami, a my do roboty. Zaczynamy sprawdzać zakodowane testy (osoba, która je zakodowała jest na gondolach). Podobno potrwa to w sumie około 4 godzin. Ale warto 🙂 Takie kwiatki, jakie czytamy w wypracowaniach niektórych uczniów to… najlepszy humor z zeszytów ever! 🙂 Jednak mimo żartów muszę przyznać wprost – wygląda na to, że poziom jest bardzo wyrównany.
To, co nas setnie rozbawiło to poprawianie Fredry. Młodzi w przysłowiu „Wolnoć Tomku w swoim domku” usilnie wpisywali „ś”, co by im „wolność” wyszła.

godz. 12.45

Obiad!!!

godz. 15.00, Warszawa, Dom Polonii

Sprawdzamy prace nadal. Poziom nadal wyrównany.

godz. 16.00

Razem z uczniami ruszamy na Zamek Królewski.
Teraz będzie lokowanie narcyzmu 🙂
Pani Przewodnik zwróciła mi uwagę, że powinnam poprosić jakiegoś nauczyciela, żeby szedł z przodu grupy 🙂 Ależ mi się miło zrobiło 🙂

godz. 17.30

Finaliści ruszają z inną panią przewodnik na zwiedzanie warszawskiej Starówki, a my na nowo do Domu Polonii na sprawdzanie prac. W tle tylko słyszę zapytanie przewodniczki: „To ja nie wiem.. jak wy z Niemiec jesteście, to wy zrozumiecie po polsku?” i ich chóralny oraz gromki wybuch śmiechu.
Tymczasem w testach ktoś poprawia Mistrza z Czarnolasu: jego „sumnienie” zamienia na „sumienie”, a „ućciwy” na „uczciwy”. Cóż – Kochanowski nie znał dzisiejszej ortografii.
Poziom prac się nie zmienia.

godz. 19.00

Wszyscy wyjeżdżamy na film „Powstanie Warszawskie”.

godz. 22.00

Jesteśmy w autobusie do Pułtuska. Młodzież po filmie cały czas milczy….

godz. 23.30

Kolacja?.. oł noł!

31 maja 2014, godz. 8.30

Śniadanie w zamku obłożone książkami, notatkami, długopisami…

godz. 9.30

Zaczynamy egzamin ustny. Zostaję z finalistami na korytarzu, a moje koleżanki idą egzaminować. Pomaga im pani dr. hab. D. Krzyżyk z Uniwersytetu Śląskiego. Młodzi na egzamin wchodzą zestresowani, a wychodzą rozluźnieni. To ich pierwszy taki egzamin w życiu! „Fajnie!”, „Komisja jest miła”, „Nie bój się! Oni naprawdę pomagają” – słyszę na korytarzu.

godz. 12.30

Idziemy zwiedzać zamek i miasteczko w Pułtusku. Młodych najbardziej śmieszy historia o tym, jak Napoleon wyniósł z zamku rodowe srebra pułtuszczan. Robi na nich wrażenie także fakt, że w Pułtusku w muzeum jest 0,5 kg meteorytu.

godz. 14.00

Obiad. Po tych stresach wszyscy głodni.

godz. 16.00

Jesteśmy w Warszawie. Jedziemy do Muzeum Chopina, kiedy dzwoni do mnie pani Kaja: „Zwolniło się miejsce w Centrum Nauki Kopernik. Chcecie iść tam zamiast muzeum?” „TAAAAAAAAAK” – jak jeden mąż krzyczy młodzież 🙂

godz. 19.00

Kierunek – Pułtusk. Trzeba coś zjeść (a „cosie” w zamku niemałe), trzeba się spakować – jutro wyjeżdżamy. Do D. – nauczycielki z Berlina – podchodzą dwie dziewczyny: „Proszę pani, a pojedziemy do sklepu? Jest wieczór pożegnalny trzeba kupić chipsy i… te… no.. inne rzeczy”.
„Inne rzeczy” bawią nas bardzo, ale ponieważ młodzi w głupim wieku są (mimo tego, że są rewelacyjni!), to idziemy do tego sklepu z nimi 🙂

godz. 21.30

Po kolacji młodzi jedzą chipsy i „inne rzeczy”, a my po raz piąty podliczamy punkty. Wierzyć się nam nie chce!! Punktacja jest tak do siebie zbliżona, że zwycięzcy mają często tylko pół punkta mniej od innych!! A zwycięzców mamy czterech w czterech kategoriach (1. dzieci, które uczą się polskiego jako obcego, 2. dzieci, które uczą się polskiego jako ojczystego w szkołach publicznych – SPKach i tzw. europejskich, 3. dzieci, które uczą się polskiego przy kościołach i w domach oraz 4. dzieci, które są w Niemczech krócej niż 3 lata). WOW!! Ale wynik do jutra jest objęty tajemnicą.

1 czerwca 2014, godz. 7.30

Zaraz po śniadaniu w zamku wyruszamy do Warszawy, a potem Hamburga, dlatego ostatni raz sprawdzam czy wszystko mamy: i ja, i dzieci.

godz. 9.30

Wchodzimy do Sejmu RP. Będziemy słuchać części debaty XX posiedzenia Sejmu Dzieci i Młodzieży RP. Potem czeka nas krótka wycieczka po budynku sejmu i senatu.

godz. 11.15

Jesteśmy w jednej z sal sejmowych. To tutaj – w obecności nauczycieli oraz zarządu SWP – nastąpi uroczyste ogłoszenie wyników X Olimpiady Języka Polskiego w Niemczech.
Czekamy…
Napięcie coraz mocniejsze!…
SĄ!! Są wyniki!!
Są też nagrody. Dla wszystkich. Nawet mnie się coś oberwało, choć w olimpiadzie nie brałam udziału 😉

godz. 14.00

Jesteśmy już po obiedzie. Razem z p. Andrzejem – naszym kierowcą jedziemy do Hamburga. Nastroje w samochodzie? „Fajnie było!”, „Powie nam pani, jakie były odpowiedzi w teście?”, „Szkoda, że to już”…

godz. 22.15

Wilkommen in Hamburg!

PODSUMOWANIE

Olimpiada Języka Polskiego w Niemczech organizowana jest przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych w Polsce oraz Stowarzyszenie „Wspólnota Polska”. W październiku młodzież przechodzi przez sito eliminacji szkolnych, w styczniu – międzyszkolnych. Tych, którzy zajmą wysokie miejsca po eliminacjach, czeka nagroda w postaci wyjazdu na finał do Polski. Finały odbywają się w Poznaniu, Krakowie i – od tego roku – w Warszawie (ten był pierwszy w stolicy). Czas i atrakcje w tym czasie organizuje młodzieży pracownik SWP. W tym roku była to pani Kaja, która swoje zadanie wykonała świetnie! Program był zaplanowany do każdej minuty, dzięki czemu finaliści nie nudzili się i nie walczyli o nagrody na „bij zabij”. Cieszyli się Warszawą. Co jest sukcesem nauczycieli tej młodzieży? Największym chyba to, że przez cały pobyt ANI RAZU od żadnego dziecka nie padło słowo po niemiecku. Wszyscy rozmawiali ze sobą tylko po polsku, a przecież nie dość, że są dwujęzyczni, to jeszcze większość z nich pochodzi z tw. rodzin mieszanych. I niewątpliwie mocniejszym językiem WSZYSTKICH (poza kategorią czwartą) był język niemiecki. Młodzież wymieniała się polskimi książkami (plikami na czytnikach :P), rozmawiała po polsku o filmach i muzyce. Czytali w czasie podróży. Warto pojechać i zobaczyć, że MOŻNA i DA SIĘ mówić, czytać i pisać sprawnie w dwóch językach bez akcentu, bez błędów orograficznych i gramatycznych. Da się i – moim zdaniem – my: rodzice, nauczyciele i rodzice dzieci dwujęzycznych, do takich umiejętności dzieci powinniśmy dążyć.

2014-06-03 13.49.58 Z każdym kolejnym dyplomem/podziękowaniem zastanawiam się, czy kiedyś się doczekam sytuacji, w której nie roześmieję się na widok zmienionego nazwiska. Wiecznie coś ktoś przekręca. Naprawdę jest tak trudne?

Nie ma komentarzy

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Facebook

Get the Facebook Likebox Slider Pro for WordPress