Jechaliśmy autokarem na wczasy. Wiadomo, raz: że taniej, dwa: wiele można pooglądać.
Pooglądałam, aż za bardzo.
Wyjechaliśmy z Krakowa o 15.30. Przed nami siedziała Mama z Chłopcem, na oko 6-letnim. Już na dworcu dostał do ręki kanapkę. Ok.. w sumie: może nie mieli czasu zjeść obiadu, może Mały głodny. Około godziny 20.00 byliśmy już na Słowacji, a ja nie przestawałam się dziwić. Chłopiec do tego czasu zdążył zjeść: laysy, czekoladę, chitosy, rogalik z czekoladą, a na kolację dostał jogurt z drażami. Oczywiście wszystko popijał colą lub/i spritem.
Pooglądałam, aż za bardzo.
Wyjechaliśmy z Krakowa o 15.30. Przed nami siedziała Mama z Chłopcem, na oko 6-letnim. Już na dworcu dostał do ręki kanapkę. Ok.. w sumie: może nie mieli czasu zjeść obiadu, może Mały głodny. Około godziny 20.00 byliśmy już na Słowacji, a ja nie przestawałam się dziwić. Chłopiec do tego czasu zdążył zjeść: laysy, czekoladę, chitosy, rogalik z czekoladą, a na kolację dostał jogurt z drażami. Oczywiście wszystko popijał colą lub/i spritem.
Cukier + chemia = cudowne połączenie dla dziecka.
Wiem, wiem, że nie powinnam tak podglądać. Że to nie moja sprawa, że… Ale w człowieku się krew gotuje, bo potem jest „Ale ja naprawdę nie wiem czemu on nie może skupić uwagi”. O nadwadze i otyłości nie wspomnę.
Ale już po urlopie:)
Następny za rok:)