Zdarzało mi się nie raz i nie dwa usłyszeć od rodziców, że terapia ich dziecka (niekoniecznie logopedyczna) jest bardzo droga. Że oprócz wydawania pieniędzy na terapeutę, trzeba jeszcze kupić te wszystkie drogie pomoce, jakie są w księgarniach, sklepach papierniczych itp. Wydaje mi się, że już pisałam o tym, których pomocy ja głownie używam na zajęciach z dziećmi. Wbrew pozorom nie ma ich wiele.
Inni terapeuci używają innych i.. ok, bo każdy z nas ma swój sposób pracy. I ważne jest to, żeby na terapii, część pomocy była inna (stąd częstokroć zauważycie biblioteki z pomocami w gabinetach logopedycznych) niż ta w domu. Tylko to, co ma terapeuta wystarcza mu dla… niezłej gromadki dzieci. Czy dla jednego malucha naprawdę trzeba mieć tak samo wiele?
Niekoniecznie 🙂
Znacznie łatwiej jest użyć rzeczy, które na co dzień macie w domu. Z dwóch powodów. Że tak jest taniej to raz, ale że tak jest czasem lepiej to dwa! Dlaczego lepiej? Bo dziecko nie uczy się sztucznie czegoś, a w prawdziwym życiu, bo przenosimy coś „ze stolika w życie”.
Kilka przykładów:
- Sekwencje to np. po prostu wywieszanie prania – raz skarpetka, raz podkoszulka, skarpetka… Co następne?
- Kategoryzować można sztućce wrzucając je do odpowiednich przegródek w szufladzie.
- Szeregowanie – ustawiamy buty na półkach – od największego do najmniejszego.
- Pamięć globalna – Mama ułożyła misie tak na półce, zrobiła zdjęcie, a Ty teraz ułóż tak samo, potem sprawdzimy ze zdjęciem.
- Pamięć sekwencyjną możemy ćwiczyć na zwykłym, normalny memory 🙂
Itd. itp.
Żeby było jasne – pomoce nie są złe. Wielu rodzicom pomagają radzić sobie z codzienną terapią ich dziecka. Jeśli Was na nie stać – spoko 🙂 Ale pamiętajmy wszyscy o tym, że docelowo to funkcjonowanie w życiu jest ważne. I każde ćwiczenie robione przy pomocy pomocy trzeba przenieść w życie.
No i najważniejsze: każde dziecko musi mieć dostęp do kartek, kredek i klocków. A jak to jest, to jest wszystko 🙂
Rodzice „moich” dzieci doskonale wiedzą, jak trudno jest mi odpowiedzieć na pytanie: „A co kupić w Polsce?”. Rodzice „moich” dzieci już nie pytają „dlaczego tak mało materiału dostaliśmy na ten tydzień?”. Oni znają zasady ćwiczenia na tym, co jest w domu lub robienia własnych rzeczy (szybko: np. proszę jej narysować dwa punkty, jeden niech będzie kotem, drugi psem i niech łączy ze sobą). Ma być efektywnie. A na czym? To nie jest najważniejsze 😉