Przychodzą do mnie dwulatki, które mają mnie, mamę, tatę i dziadków głęboko gdzieś, nie reagują, kiedy się je woła.
Przychodzą do mnie trzylatki, które nie mówią kompletnie NIC. NIC w żadnym języku, czasem zdarzy się jakaś „mama”, jakiś „tata”, jakieś „auto”.
Przychodzą do mnie czterolatki, które za Chiny ludowe nie są w stanie rozróżnić języków i nie, nie przełączają kodów, one kody mieszają niezależnie od odbiorcy.
Przychodzą do mnie pięciolatki, które seplenią…. strasznie. I ciągle piją z butelki.
Przychodzą do mnie sześciolatki, które zaczęły późno mówić, a teraz mają problemy z czytaniem.
I wiecie co?
Tylko 10% z tych dwulatków ma tak naprawdę mnie gdzieś – reszta nie słyszy, kiedy się je woła, podobnie jak nie słyszy niektórych dźwięków mowy lub „nie chce” słyszeć i konieczna jest natychmiastowa diagnostyka w kierunku autyzmu.
Tylko 10% tych trzylatków „się rozgada”, kiedy pójdzie do przedszkola. Reszta reprezentuje przeróżne zaburzenia mowy, czasem też autystyczne (niestety).
Tylko 20% z tych czterolatków nie rozróżnia języków, bo rodzice nie wprowadzili żadnej konsekwentnej metody rozdzielania języków w domu. Reszta jest najczęściej w grupie ryzyka zagrożenia dysleksją…
Tylko 1% z tych pięciolatków po odstawieniu butelki przestanie seplenić. Reszta kwalifikuje się na terapię dyslalii.
Wszystkie sześciolatki nauczą się czytać (nawet w dwóch językach!), jeśli wprowadzi się im właściwą metodę nauki. Głoskowanie nie jest tą metodą.
A czy wiecie, że
gdyby KAŻDE dziecko było RAZ NA ROK badane profilaktycznie przez logopedę to:
a) wielu z tych sześciolatków nie miałoby teraz problemów z czytaniem, a nawet nie zaczęłoby późno mówić,
b) logopeda nauczyłby rodziców wprowadzać język mniejszościowy dzieciom z ryzyka zagrożenia dysleksją (bo takie ryzyko widać już u trzylatków),
c) trzylatki nie musiałyby czekać na rozgadanie, a byłyby przebadane pod kątem zaburzeń mowy, słuchu i skierowane ewentualnie na diagnostykę autyzmu (bez plucia sobie w brodę matek i ojców, którym nikt nie powiedział, że dziecko może mieć zaburzenia słuchu/spectrum autyzmu),
d) każda matka i każdy ojciec wiedzieliby jak stymulować rozwój mowy ICH dziecka z uwzględnieniem jego cech charakterologicznych….
Dlatego uważam, że profilaktyka logopedyczna dzieci jest BARDZO ważna.
I mówcie sobie co chcecie 🙂
ps. Taka mała uwaga dla tych, co nie mają FB. Tu po lewej stronie jest taka zakładka facebooka – wejdźcie na nią od czasu do czasu, nawet jeśli nie macie konta. Profil Głoski jest publiczny – zobaczycie wszystko to, co widzą zarejestrowani użytkownicy. A na FB często wrzucam zdjęcia pomocy, które nie pojawiają się na blogu 🙂
Myślę dokładnie tak samo. 😉
W 100 % się z Panią zgadzam. Myślę też, że wiedza i świadomość rodziców na temat logopedii jest bardzo znikoma. Zauważyłam że na wywiadówce wszyscy rodzice pytają o zajęcia dodatkowe wyżywienie ale nikt nie zapytał o logopedie. W grupie zerówkowiczów mojego syna na 17 osób każdy ma jakąś wadę wymowy i każdy kwalifikuje się na zajęcia z logopedą. Ale co najbardziej mnie zdziwiło to to, że logopedia jest 1 raz w tygodniu 60 min dla całej grupy ( Pani bierze ich po parę osób na 10 min ) za to religia czy angielski są 2 razy w tygodniu po 60 min. Z tego wynika że nawet dyrektorzy i kadra nauczycielska nie rozumie jak bardzo ważna jest logopedia szczególnie u tak małych dzieci. Ale jak to wiele rodziców mówi są mali więc niech się teraz bawią, nauka przyjdzie później – tylko później to już będzie nauka z płaczem i przymusem bo będzie wszystko na raz i na dodatek z problemami. Przepraszam, że mój komentarz jest mało spójny ale emocjonalnie do tego podchodzę, może dlatego że zdaje sobie sprawę jakie to wszystko ważne.
Pozdrawiam i dziękuję za ten wpis
jest ważna! historia z życia wzieta: moja koleżanka, studentka, przyszła polonistka, odbywała właśnie praktyki w szkole, w szóstej klasie i jedna dziewczynka napisała „cieci”, koleżanka po pewnym czasie doszła do wniosku, że to miał byc „trzeci”, ale okazało sie, że ta dziewczynka również mówi „cieci” i nikt jej nie poprawia
Zgadzam się z Panią w 100%. Ale straszne jest również to, że kiedy przekazuję po badaniach informacje, które z dzieci powinny uczęszczać na terapię logopedyczną to najczęstszą reakcją rodziców jest machnięcie ręką i komentarz „E tam, nauczy się”. I to by było na tyle jeśli chodzi o zaangażowanie większości rodziców…
Ech…wiem 🙁
Kasia, może by tak te wszystkie Twoje apele (bo przecież wielokrotnie pisałaś już o tym, jak ważna jest diagnostyka i kontrola u logopedy, jeśli coś wydaje się być nie w porządku) zebrać do kupy, stworzyć jakąś broszurę.. i wysłać do wszystkich pediatrów w kraju? Bo mam wrażenie, że często rodzic wie/czuje, że mowa dziecka nie rozwija się prawidłowo, ale trafia na mur w postaci lekarzy cierpiących na gromadny tumizwisizm. Dodatkowo, krótkie szkolenie o tym, jak przeprowadzić szybki test, który może dać do myślenia nt. spektrum autyzmu(choćby taki Early Detection Test for Autism, film na youtube). Dobrze, że o tym wszystkim piszesz, ale przeraża mnie to ilu rodziców dziennie słyszy w gabinecie pediatrycznym ” co pan/i histeryzuje, wyrośnie z tego / rozgada się w przedszkolu / chłopcy tak mają”…
Mooooże… tylko kiedy? 😀 i czy pediatra będzie chciał słuchać zwykłego szarego logopedy?
„Z tego wynika że nawet dyrektorzy i kadra nauczycielska nie rozumie jak bardzo ważna jest logopedia szczególnie u tak małych dzieci”- niestety wydaję mi się, że dyrektorzy a przede wszystkim kadra nauczycielska nie mają tutaj zbyt wiele do gadania. Godziny zajęć specjalistycznych jak i godziny wszystkich pozostałych zajęć w szkołach są regulowane przez Ministerstwo Edukacji, które niestety ma znikomą wiedzę na temat realnych potrzeb i problemów dzieci.
co do pediatrów to jestem w szoku, historia z tego tygodnia, znajoma ma córkę z Zespołem Downa, dziewczynka ma prawie 5 lat, jedyne wyrazy jakie mówi to: mama, tata, ciocia, auto, piłka(mówi pi), proszę (prose) już, pa, lala, ala, osa, buty (buti), może jeszcze jakieś dodatkowe których teraz nie pamiętam. Mama dziewczynki zaczęła się zastanawiać czy mała dobrze słyszy, na co zapytałam czy nigdy nie zrobiła jej badania słuchu u specjalisty? Odp: nie, bo pediatra powiedział, że szkoda pieniędzy na takie rzeczy, wystarczy stanąć za dziewczynką powiedzieć coś i zobaczyć czy się odwróci… Co o tym myślicie??
A ja już kilka razy usłyszałam od rodziców, że byli u logopedy w wieku 2-3 lat i usłyszeli, że mają czekać, bo: chłopcy mówią później, rozgada się w przedszkolu itp. Czasami ręce opadają 🙁
Czy każdego niemówiącego dwulatka odsyła Pani na badanie słuchu?
Nie, czasem sama sprawdzam. Ale to zaledwie +/- 30% przypadków, kiedy mam 100% pewności, że dziecko słyszy dobrze.
Jestem mamą siedmiomiesiecznej dwujęzycznej dziewczynki. Kiedy powinnyśmy odbyć pierwszą taką profilaktyczną wizytę? Tym bardziej, że sama mam wadą wymowy (tzw. francuskie „r”). I dziękuję za bardzo merytoryczny blog! Wiele się od Pani uczę!
około 1.r.ż 🙂