Długo nie podejmowałam tematu, bo nie miałam na to siły, ale chyba przyszedł ten czas 🙂 Pewna zdenerwowana mama pyta, jak ona ma zaprowadzić dwulatka do logopedy, jak logopeda zmusi go do ćwiczeń, skoro ona w domu nie umie go zmusić do zabawy. Do takiej zabawy, jaką ona chce.

I powiem szczerze: nie wiem. Nie mam zielonego pojęcia, jak zmusić dwulatka do zabawy. Przysięgam. Zmuszanie nigdy nie było moją mocną stroną, chłelerka. Do tej pory mam czasem problem ze zmuszeniem gimnazjalistów do napisania wypracowania. Ech…

Jak zatem bawić się z dwulatkiem, aby nasze zabawy przynosiły skutek i poszły w zamierzoną stronę? Pamiętacie, jakiś czas temu pisałam o neuronach zwierciadlanych. Udowodniono, że neurony są odpowiedzialne za POWTARZANIE naszych czynności. I dokładnie na tym (i na intuicji, na litość!) opieramy naszą wiedzę o nauce z dwulatkiem. Aby taki mały człowiek się czegokolwiek nauczył musi tę czynność powtórzyć. W praktyce oznacza to tyle, że kiedy przychodzi mama z dwulatkiem do logopedy, to tenże logopeda nie mówi: „Podnieś język do góry, wyobraź sobie, że masz na ustach czekoladkę i obliż usta”, tylko mówi: „popatrz!” i się oblizuje. I robi to tak długo, aż dwulatek zakuma cza-czę i powtórzy (lub będzie próbował powtórzyć) ruch logopedy. (Tak, tak wiem, że kiepski przykład z oblizywaniem, drogie koleżanki po fachu, ale taki najbanalniejszy wzięłam.)

Dokładnie tak samo ma się rzecz z czytaniem, układaniem klocków, układaniem sekwencji. Jeśli chcemy czegoś dwulatka nauczyć – robimy to sami tyle razy, aż maluch zrozumie i powtórzy. Choć – może być tak – przy dzieciach bardzo zaburzonych – że trzeba będzie i to powtórzenie wspomóc. Ale nie napiszę już jak – tu trzeba się udać po pomoc z konkretnym dzieckiem 🙂

A więc: NAUKA POWTARZANIEM STOI. Powtarzaniem, a nie wymaganiem 🙂

Dzisiaj taki krótki pościk, ale nie chciałam, by znikł w otchłaniach Facebooka, dlatego jest tutaj :))

2014-09-10 11.16.57

Komentarze

  1. Jak poszłam z moim za-dwa-miesiące-dwulatkiem do logopedy, bo nadal niewiele mówi, to popatrzyła na mnie jak na wariata, powiedziała, że za bardzo nie wie, PO CO przyszliśmy, i wśród potoku słów, którymi starała się wypełnić czas wizyty (bo przecież zapłaciliśmy) usłyszałam, żeby bawić się z synem w to, co lubi i ponieważ lubi auta (bo miał w ręku) to może (cytat) „mu bajkę puszczać, ostatnio jest taka o autach gadających, słyszała pani?”.

    Szczęka mi opadła, tym bardziej, że musiałam namawiać męża na tę wizytę, bo on uważa że jestem przewrażliwiona, i że syn ma jeszcze czas… Byłabym wniebowzięta, gdybym dostała od niej przykład konkretnych zabaw dla dwulatka, żeby go „rozruszać” z językiem 🙁 A nie AUTA!

    1. Dokładnie obawiam się tego samego…Mąż uważa, że jestem przewrażliwiona.
      A syn za chwilkę 25 miesięcy i mama, baba, dada (tata nie mówi), dziadzia, bach, ghra, bam, gaga, am, bezłgłośne ha ha na psa, mu jeszcze kilka innych. Ale za wiele tego nie ma.
      Boję, że pani powie mi, ma jeszcze czas, przecież chłopcy mówią później i coś w tym stylu 🙁
      I na dodatek ssie kciuka i za cholerę nie mogę go tego oduczyć…no ja nie mam pomysłu.
      🙁

  2. Moja córka ma prawie trzy lata i mówi dwa słowa :mama i nie.Byłam u logopedy pani stwierdziła ,że to normalne i cytat „pójdzie do przedszkola to się rozgada” ręce opadają.A co jeśli nie?Poszłam szukać dalej i okazało się że córka ma problemy z oddychaniem.Nie umiała dmuchać baniek piórka dmucha wszystko nosem.ĆWICZYMY dmuchanie piórka ,baniek idzie lepiej,ale słów ciągle brak.Cieszę się że istnieją takie blogi jak ten,bo dużo fajnych rzeczy się można dowiedzieć.Pozdrawiam

  3. A moja Kluska (23 mies.) to jest gignatka zabaw logopedycznych 🙂 Przynajmniej kilka razy dziennie prowadzi mnie do pokoju-biblioteki pokazuje na teczki Arsona i mówią „tą, tą” pokazując paluszkiem. Siada po turecku na podłodze albo idziemy do pokoju, otwieramy i bawimy się – w dobieranie kolorów, układanie obrazków z 2 lub 3 części (czyja głowa? czyj ogon?), w podawanie kartoników z odpowiednią rzeczą czy czynnością. To ja się prędzej nudzę przy tym niż Kluska 🙂 A z mówieniem powoli się rozkręca – przez długi czas użwała tylko dźwiękonaśladowczych i gestów (takich naturalnych typu głaskanie się po brzuszku, że pyszne czy podnoszenie rąk do góry, jaka jest duża) – teraz zaczyna powtarzać słowa (sylaby ze słów) i do gestów dodaje mowę (duża to nie tylko gest ale też „du”, a mała – gest i „ma”). Wczoraj dowiedzieliśmy się, że światło to „śaku” a kółko „kuku” 🙂

  4. Pani Kasiu! Po pierwsze wyslalam Pani pare dni temu maila i wciaz czekam na odpowiedz 🙂

    Po drugie- uslyszalam wczoraj dwa razy od mojego syna OJCIA CI- ja wiem, ze temu daleko do slowa kocham, ale chodze od wczoraj 5 cm nad ziemia i podniecam sie tym co uslyszalam strasznie 😀

    Po trzecie- za chorobe nie chce bawic sie ze mna w sekwencje. Nie interesuje go powtarzanie ich po mnie, nawet tych najprostszych. Zawsze znajdzie sobie inny sposob na zabawe klockiem, samochodem, koralikiem czy obrazkiem. Czy to zle?

      1. Mój Młody (prawie 3 latka) też nie chce układać sekwencji… Jak mu pokazuję to ma minę pt „jakie to nudne” i ma mnie w głębokim poważaniu… Dlatego też chętnie przeczytałabym odpowiedź na pytanie Pat;)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Facebook

Get the Facebook Likebox Slider Pro for WordPress